Moim gościem jest Paweł Sala, właściciel firmy FreshMail. Ekspert od e-mail marketingu. I też prelegent na dzisiejszej konferencji. Jakbyś mógł trochę więcej powiedzieć czym się zajmujesz, dla osób, które jakimś cudem może widzą cię po raz pierwszy?
Okej. Generalnie dostarczamy narzędzie do e-mail marketingu, czyli jak chcesz wysłać newsletter albo maile transakcyjne, generalnie chcesz, żeby twoje maile dochodziły tam, gdzie mają dochodzić, czyli do inboxa nie do folderu na SPAM to jesteśmy my.
Wy. FreshMail. Dokładnie tak.
A poza tym, co robię? Edukuję ludzi jak skutecznie i dobrze robić e-mail marketing, żeby ci odbiorcy nie czuli się zaspamowani, tylko czuł podniecenie na temat tego, że: „O kurczę, dostałem fajnego maila i on jest fajnie napisany, dobrze stargetowany” i tym się zajmujemy.
Właśnie, powiedziałeś o tym, że edukujesz. Między innymi prowadzisz prelekcje. Dużo tych prelekcji jest rocznie?
Ostatnio troszkę mniej na szczęście, natomiast generalnie raz w miesiącu przynajmniej na jakiejś konferencji plus podcasty, plus webinary, plus zajęcia na uczelni.
Właśnie widziałam, że też webinar swój prowadzisz, więc dużo, dużo, dużo tego jest.
Jest tego sporo. Dużo. Ale ja to traktuję jak taki mały narkotyk – moja żona tak mówi, że to jest dla ciebie takie uzależniające i rzeczywiście jak sobie pomyślę, że ta adrenalinka i ciach, nieważne jak czujesz się zmęczony, wychodzisz na scenę i – 20 minut, schodzisz i jest tak – kawał dobrze zrobionej roboty. Od razu jest naładowanie baterii. Z żoną jak kiedyś rozmawiałem: „A po co ci to wszystko”, mówię: „Bo ja się czuję dobrze!”.
Mega!
Doszliśmy do tego, że to musi być jakiś nałóg, jakaś forma nałogu.
Jakieś uzależnienie, okej. To w takim razie, jeżeli to jest dla ciebie taki narkotyk, niech będzie albo takie źródło dopaminy, to ty w ogóle się jeszcze stresujesz przed tymi wystąpieniami?
Oj, zawsze! Zawsze!
Poważnie?
Ponoć wyglądam na tego, co się nie stresuje, natomiast…
I zawsze w ogóle wyglądasz poważnie, niezależnie od sytuacji – więc… Tak!
Okej, mam nadzieję, że teraz też! W każdym razie – ja sobie zakładam czasami różnego rodzaju sensory. Na przykład pulsometr, więc ja nie pamiętam teraz przy której konferencji – czy to była Internetbeta czy jakiś I love Marketing, przed wyjściem na scenę miałem ok. 42 uderzeń serca na minutę.
Jezu drogi! Norma jest 62 czy 72, jakoś tak?
Normalnie mam koło 70-80, jak wyskakuję z samolotu, ze spadochronem, to podskakuje powyżej 120.
Okej!
Więc ja się stresuję, tylko tego być może nie widać. To jest kwestia tego, że okej – subtelna różnica, jak ludzie mówią „Boisz się” albo „Stresujesz się”. Tak jak zapytasz sportowca – sportowiec, który startuje w jakichś zawodach, no to może – „Boisz się, stresujesz się?”, „Ale co to znaczy?”. „Szybciej bije ci tętno, serce? Szybciej oddychasz, pocisz się?”, „No tak”, „No to stresujesz się”. Ale jeżeli zamiast słowa stres czuję podniecenie czy ekscytację.
Narkotyczną niemalże!
Może bez tego, ale ekscytację, tak? Co to znaczy? Szybciej bije mi serce, szybciej oddycham, pocę się. To jest kwestia stresu motywującego. To nie jest na zasadzie totalnego paraliżu, chociaż przyznam ci szczerze, że wczoraj miałem pierwszy raz chyba od nie pamiętam, kiedy sytuację, kiedy byłem tak serstresowany przed wystąpieniem, że zrobiło mi się przez sekundę słabo.
Wow.
Tylko dlatego, że wchodzisz rano, otwierasz konferencję, jesteś zmęczony po biforku. Sala na 450 osób, a tam na 10 minut przed twoją prelekcją widzisz, że siedzi na widowni 3 czy 4 osoby. I mówi: „Ja pierdykam! No po prostu dramat”. I to jeszcze były jakieś znajome, to bym powiedział „Chodźmy na kawę gdzieś albo na piwko”.
No tak, z trzema osobami! Pogadamy sobie.
Pogadamy. A tutaj jednak było kilka osób, których nie znam, więc może trzeba będzie jakoś dać radę. Natomiast na szczęście 10 minut później było już jakieś 100 osób na sali i w kolejnych 10 minutach doszła – kończyłem z pełną salą i z ludźmi siedzącymi na podłodze, więc luz, natomiast ten początek, gdy wchodzisz i Maciek Budzik tak na mnie patrzy i mówi: „Ty wyglądasz jak trup”. Mówię: „No właśnie zaczynam łapać tutaj stresior, no bo nie ma ludzi!”. A jednak dla ludzi przychodzisz. To daje ci – znaczy mi to daje to napełnienie energią pozytywną.
Ale to z tym stresem walczysz, nie walczysz? Bo są też takie sytuacje, na które nie masz wpływu. Nawet to, czy przyjdą ludzie czy nie. Bo wcześniej bifor, wcześniej impreza – nie miałeś na to wpływu, że przyjdą 3 osoby, a dopiero z opóźnieniem przyjdzie cała reszta. Próbujesz to jakoś kontrolować? Walczyć z tym?
Wiesz co, ja wychodzę z prostego założenia. Są rzeczy, na które masz wpływ i są rzeczy, na które nie masz wpływu. Na to wpływu nie masz. Teraz pytanie sprowadza się do jednej rzeczy – czy umiesz zachować się w sytuacji, w której coś ci nie wyjdzie? Pamiętam, mieliśmy kiedyś – kurczę, nie pamiętam gdzie to było wystąpienie, natomiast było tak, że przyjeżdżasz na wystąpienie no i nagle okazuje się, że nie jesteś w stanie podpiąć się pod rzutnik.
Standard, rzutnik niedziałający. Standard.
Masz tłum ludzi, który czeka na ciebie, ty przyjechałeś zmęczony z podróży no i nie działa rzutnik. No i teraz możesz stwierdzić: „Pierdzielę, nie występuje. Organizatorzy dali ciała”. Albo możesz podejść do tego profesjonalnie is twierdzić: „Dobra, robimy acapella”. Miałem dwa razy sytuację, w której prowadziłem prelekcje właściwie jako taki speech, bez żadnych dodatków w postaci rzutnika czy flipcharta czy czegokolwiek i dało się. Być może to nie było najbardziej porywające spotkanie, bo jednak wchodzisz wtedy w pewien dialog.
No tak, nie ma takich wizualnych też bodźców, bo jesteś tylko ty i scena.
Natomiast dajesz sobie z tym radę. Teraz pytanie, co ja zrobiłem po pierwszej takiej sytuacji? Okej, wszystkie przejściówki zabieram ze sobą, mam cały set – ładowarka do Maca, przejściówka jakbym nie miał, jakby mi się zepsuła ładowarka.
Druga!
Tak, że z innych ładowarek jesteś. Przejściówka do rzutnika model HDMI, VGA, pilot, zapasowe baterie do pilota. Z czasem okazało się, że te przejściówki też zawodzą. Teraz więc mam przejściówkę do HDMI, przejściówkę do VGA i jedną uniwersalną przejściówkę na HDMI, VGA, taką jeszcze zapasową.
Czyli z 10 przejściówek, cały zestaw, tak?
Taki duży set. Dwa piloty, bo zawsze jeden może się zepsuć no i okazuje się, że dalej też to – przed tym drugim fakapem nie uchroniło mnie, więc teraz, jak już jadę gdzieś, gdzie wiem, że nie mam możliwości sprawdzenia wcześniej sali, to jeszcze jedzie jeszcze prezentacja na pendrive, prezentacja w chmurze, iPad, który mam w razie czego prezentację keynote’ową i zawsze jeszcze kabel HDMI, no bo tam za tym drugim razem po prostu kabel – poprzedni prelegent wypiął i nadepnął na niego, więc się nie dało wpiąć.
Taki zestaw zabieram, duży plecak.
Znam też takie osoby, które wożą ze sobą rzutnik – do tego doszło, że same wożą projektor!
Powiem ci tak, ostatnio byłem świadkiem człowieka, który miał rzutnik wielkości dwóch dłoni, więc on jest na tyle malutki, taki kompaktowy i szczerze – rozważam, czy to nie będzie kolejny gadżet do zakupu. Chociaż na razie ostatnio mam poczucie, że te miejsca, gdzie pojawiam się z prezentacjami rzeczywiście – ten sprzęt już jest wymieniony, to nie są te rzutniki, które ledwo świecą, tylko zostały zmodernizowane, więc działa to już całkiem fajnie. Mówię – jeśli jest stres, na który w przyszłości można wyciągnąć jakąś lekcję i przygotować się, no to tak. A jeżeli nie ma, to po prostu robisz swoje, tak długo, jak wiesz, co chcesz mówić. I tak długo, jak zakładasz – znaczy ja tak zakładam, że ja ciesze się jak jest 300, 400, 1000 osób na widowni. Ciesze się, jak potem, tak jak wczoraj, przez pół imprezy rozmawiasz z ludźmi i ni mówią: „W twojej prezentacji to było coś takiego”.
Nawiązują do tego.
I to jest super. Natomiast szczerze, jeżeli jedna osoba będzie zainspirowana to ja uważam, że zrobiłem dobrą robotę. Jak tak do tego podejdziesz, no to po prostu jedziesz i tyle. I potem się oczywiście wkurzasz na organizatorów albo na coś, ale ty robisz i szanujesz tę jedną osobę, która przyszła. Ona okazała ci szacunek – przyszła zobaczyć cię, wstała rano. Robisz swoje.
Ale słyszałam też taką opinię i ja też tak staram się robić – że jeżeli idę na jakąś konferencję i coś tak jak mówisz, poszło nie tak – sala nie jest pełna, tak jak miała być, tylko nie wiem – 10, 30 osób, to skupiasz się na tej jednej osobie. Mówisz nawet do tej jednej osoby, której możesz dać wartość. Nie to, że do konkretnej, ale dajesz z siebie wszystko, żeby chociaż jednej osobie pomóc.
Wiesz co, ostatnio byłem na – apropo ciekawych – zostałem zaproszony na konferencję i na stornie był podany adres w Krakowie. No i sobie przyjechałem, siedzę, telefon – „Panie Pawle, gdzie pan jest?”. „No, jestem tu i tu”. „Nie widzę pana”. „No jestem!”. No i nagle wyszło, że jakby wszystko jest fajnie, tylko to była sala nie na tej uczelni. Na stornie mieli złą uczelnię podaną.
Prezentacja zaczyna się za 10 minut, na drugi koniec miasta trzeba przejechać. Spoko, ja jadę, ruszam, spóźniłem się pięć minut no i w biegu wchodzisz – wkurzony, bo jednak lepiej tamte dwa oddechy złapać, taki spokój. Wchodzisz i patrzysz jeszcze sala nie jest pełna. I okej, dobra – ty tu zrobiłeś prezentację, siedziałeś wczoraj w nocy. Co jeszcze może nie wyjść?
Zazwyczaj jak zaczynam o tym myśleć, to znajduję sobie 2-3 osoby, które od razu zaczynają ci – mhm, jest interakcja, mówimy od nich i jakby reszta może siedzieć dookoła. Z czasem ta reszta zaczyna też łapać i idzie całkiem dobrze.
Super. Wróciłbym jeszcze tylko do tematu tych przygotowań – mówiłeś o tej całej paczce przejściówek, że przygotowujesz się między innymi w taki sposób. A jak przygotowujesz się do samego wystąpienia, merytorycznie? Do tego, o czym będziesz mówił? Czy to są przygotowania, które trwają jedną noc? Pewnie nie.
Czy tygodniami? Jak to wygląda u ciebie?
To zależy.
To zależy! Ulubiona odpowiedź ekonomistów, „To zależy”.
W końcu jestem ekonomistą z wykształcenia.
A widzisz, dzień dobry, ja też.
W każdym razie wiesz co – kwestia sprowadza się do dwóch kwestii. Jeżeli to jest wystąpienie, dotyczy e-mail marketingu. Czyli coś, co mógłbym w nocy o północy, to zazwyczaj całość sprowadza się do tego, że trzeba przygotować prezentację i ja lubię, jak jednak ta prezentacja za mną jest ładna. I nie używam zewnętrznych grafików. Znaczy, kiedyś ktoś mi poradził „A przecież masz grafików w firmie” i tak na koniec muszę tę prezentację dopieścić po swojemu, więc raczej staram się robić to samodzielnie, gdzie z Kamilem, gdy rozmawiamy, on mówi: „Slajdy to ktoś nam przygotuje!”. Okej? Dobra. To, co mam powiedzieć, to jest jakby chwila moment, potem slajdy zajmują mi tę większą część pracy.
No tak.
Natomiast to nie jest – to jest tak, że to są dwa wieczory, kiedy potrzebuję poświęcić na prezentację, zazwyczaj ta pierwsza idzie do kosza.
W całości? Nie no, jakieś elementy zostają!
Zostają, natomiast czuję, że nie ma ścieżki narracji, która gdzieś tam idzie, że jest jakaś historia, początek, koniec, rozwinięcie. Natomiast potem, ja sobie drugi raz – o, to już tutaj jakby jest fajnie i ja na przykład nie ćwiczę prezentacji.
Poważnie? Osoby, z którymi rozmawiałam w większości mówiły, że raczej trenują. Niektórzy bardziej, niektórzy mniej, ale raczej trenują.
Raz.
Naprawdę?
Biorę prezentację, raz ją sobie mówię, patrzę czy jest logika przejść i na przykład dlatego, wczoraj miałem wystąpienie, musiałem kilka slajdów wyciąć, bo przygotowałem się na pół godziny, okazało się, że mam 20 minut, tak więc trzeba było na szybkości wycinać. Musiałem sobie raz powiedzieć po to, żeby upewnić się, że jakaś myśl, która powinna być na początku, z niej wynika coś później, jakby nie okazało się, że gdzieś ją tam przyciąłem. Jest dziura logiczna.
Jakaś dziura jest za bardzo.
Natomiast ja sobie zazwyczaj raz ćwiczę, jeżeli się mieszczę w czasie i zazwyczaj się mieszczę, to jest okej i jakby jest that’s it i koniec. Najczęściej robię to dzień przed żeby w głowie było na świeżo. Gorzej jest, jak czasem wychodzi, że nie mieścisz się w tym czasie. Wtedy jednak ja szanuję, że jeżeli umawiam się z kimś na 18 minut, czy na 17 to ma być 17 minut. I to nawet nie chodzi mi o organizatora, tylko o prelegenta, który jest zaraz po mnie.
No tak, on też czeka spięty.
A sala, kurde, siedzi dalej gada. I znowu o tych mailach! Tu jest jakby – jest jakieś przygotowanie, natomiast a przykład jak są prezentacje takie bardziej introwertyczne, naziwjmy – miałem na Internetbecie ostatnio „Spowiedź CEO” i tam właściwie na tych slajdach to było kilka zdjęć porobionych. I tak mówię – okej, no to stoper włączony, mówię – 0 przygotowania w postaci…
Na flow lecisz.
Na flow. Tak. Słuchajcie, miałem kilka historii z życia typu tak wyglądało nasze spotkanie, nie podobało mi się. Tu była sytuacja, opowiadam i nagle okazuje się, że to jest też dobrze przyjęte. To jest tak, żeby ćwiczyć, ćwiczyć – raczej nie, chyba że to jest techniczna prezentacja i wtedy zazwyczaj staram się wziąć kogoś z firmy albo na przykład jeżeli teraz Google wprowadzi nową technologię do maili. No i teraz – ja ją rozumiem w lot, natomiast pytanie, czy ja ją potrafię wytłumaczyć komuś, kto tego nie rozumie i wtedy potrzebuję wziąć sobie kogoś i – „Czy ty rozumiesz, co ja do ciebie mówię?”. Zazwyczaj jest „Tak”. „To teraz opowiedz mi w drugą stronę.
I tutaj mam jakby sprzężenie okej, chyba nie do końca dobrze wytłumaczyłem albo być może trzeba to jeszcze bardziej na taki staromałpi przełożyć, absolutnie nietechniczny język, no bo na koniec dnia tutaj będą marketerzy.
„Słuchajcie no i tutaj musicie taki kod w Jasonie wkleić”. „Jakim Jasonie?”, no nie? „Tu się generuje wam kod. I ten kod trzeba wkleić do maila”.
No tak, tak. Nie wchodzisz w takie techniczne słowa.
„Tutaj macie link albo zostawię wam prezentację, tutaj jest opisana step by step, ale to nie jest dla was. To jest bardziej dla waszego zespołu IT”. Stara się więc w ten sposób do tego podchodzić.
Czyli dostosować się do grupy docelowej, żeby cię zrozumiała?
To jest jakby – zawsze. Inna sprawa, ja się też być może tak nie przygotowuję do tych prezentacji, jak inni prelegenci, bo ja od wielu lat wychodzę z prostego założenia. To Basia Stawarz mi kiedyś takiego tipa sprzedała. „Paweł, my jesteśmy jak gwiazdorzy rocka. Nie możemy co wystąpienie nagrywać nowego singla, bo to nie wyjdzie”. Czyli robisz singiel, jeden, drugi, trzeci no i jedziesz z tym przez kolejny rok. Więc ja, jeżeli wiem, że mam – są konferencje w postaci Mail My Day, którego ja organizuję, jest InternetBeta, jest I love Marketing. Tam zazwyczaj – potem jest InfoShare. Domyślam się, że ktoś, kto nie był na – może inaczej. Był na I love Marketing, to najprawdopodobniej nie będzie na InfoShare, bo są bardzo blisko siebie te konferencje. Istnieje więc spore prawdopodobieństwo, że jeżeli ten materiał będzie – przyjmijmy, że to jest 1:1, zawsze coś tam nowego. Bo ja sobie zawsze jeszcze robię retrospekcję, co można było lepiej zrobić w prezentacji.
Warto.
Coś tam zmieniam, ale – więc to jest tak, że de facto te prezentacje masz już gdzieś w głowie poukładane. Jak tworzę coś zupełnie nowego, no to wtedy – chociaż nie, też się nie przygotowuję.
Masz na tyle doświadczenia już i tak bardzo znasz dogłębnie ten temat, że lecisz na tym flow. Opowiadasz nam co robisz.
Żeby być totalnie szczerym, jeśli mam coś naprawdę bardzo, bardzo takiego gdzie nie czuję się pewnie, to zazwyczaj biorę całą firmę i mówię: „Słuchajcie, jadę na konferencję. Będę to pokazywał – ponieważ ja czuję, że jest to coś nowego, to ci ludzie mogą do was zadzwonić, więc chcę, żebyście widzieli to nie z nagrania, tylko teraz ja sobie z wami przećwiczę. Na zasadzie: opowiem wam”. Wtedy sobie sprawdzam, czy rzeczywiście jest ta odpowiednia interakcja.
Natomiast jest to powiedzmy jedna, dwie prezentacje w roku takie. Przechodzą ten etap ewaluacji, ale to znowu tam jest flow. To nie jest ćwiczenie w domu, przed lustrem, tylko okej –
Z ludźmi już, tak, jak na sali.
Z ludźmi, tak. Dyktafon, stoper włączony i jedziemy po prostu.
Jeszcze bym nawiązała do tego jednego zdania, które powiedziałeś, że Basia Stawarz powiedziała. Czyli jesteście jak te gwiazdy rocka. Czyli masz repertuar i jedziesz z tym przez rok.
Czy nie obawiasz się takiej opinii, że „Sala znowu gada to samo”?
Powiem ci, że kiedyś się bałem bardzo. Natomiast potem zrobiłem pewne ćwiczenie z organizatorami różnych eventów. No i jeżeli mamy Excele z uczestnikami to się okazuje, że tych osób nie ma zbyt wiele na –
Żeby się zazębiały?
Żeby się zazębiały. To znaczy – nam się wydaje. My się widujemy często na konferencjach. Okej, to widziałaś. Ale tam jest jeszcze 98% innych osób, które tego nigdy nie widziały. Dziś więc – nie chcę obrazić innych prelegentów na scenie marketingowej, ale jeżeli będzie Janina występować, to idę o zakład, że będąc na Sprawnym Marketingu najprawdopodobniej ten materiał był bardzo podobny. Nic się nie stanie, jak go nie zobaczę, bo tam 80% zapewne się powtórzy. Czy będzie Janek Zając, którego też ostatnio oglądałem, więc zakładam, że to jest też coś jakby niepremierowego z resztą ją teraz zapytałem an InfoShare, tam miałem taki fragment z zeszłorocznej prezentacji, który pasuje mi tutaj. „Kurczę, nagrywają – no może być tak, że odgrzewany kotlet”. Mówię więc: „Słuchajcie, kto widział moją prezentację z zeszłego roku?”. I na tę pełną salę może 10 osób podniosło rękę.
To jest 300 osób na sali czy 1000? Bo już nie pamiętam, na której byłeś.
Tutaj było 450 teoretycznie, więc to jakby nie jest…
Jedna osoba na taką salę?
10.
10 na taką salę?
Kilka rąk było w górze. I okej – „Słuchajcie, tam był taki case i on dokładnie w tym samym miejscu będzie wam pasował”.
Czyli szczerze do tej publiki, nie?
I często jest też tak, że jeżeli czuję, że jest większa część osób, która mogła coś widzieć albo widzi ten sam slajd, natomiast treść – ja mam slajdy, gdzie jest bardzo mało treści a zazwyczaj tam jest coś, co ma zainspirować – to dodaję na początku taki mały disclaimer. „Hej, pewnie, jeżeli byliście na moich prezentacjach to rozmawialiśmy o system 1 system 2 Kahnemana i modelu B.J. Fogga. Nie chcę się w to zagłębiać, tu was odsyłam do tych materiałów. 3-minutowe podsumowanie, co musicie wiedzieć, żebyście zrozumieli resztę prezentacji” i jadę z kolejnym tematem. No i to też działa całkiem fajnie.
Natomiast nie mam obawy, że ktoś powie „O, Sala” – znaczy, tak – Sala zawsze mówi o mailach.
Główny twój topic i specjalizacja jest ta sama, no sorry!
Jest dokładnie ta sama, więc – natomiast powiem w ten sposób. Bądźmy sobie totalnie szczerzy. Miałem –
Najwyżej to się wytnie!
Nie, w sumie to pochwalę tego marketera. Mam tak, że często, że jeżeli pokazuję „Tak róbcie”, to mam takie poczucie, że ludzie „Aha, no jasne, takie farmazony gada”. No i zazwyczaj mówię „Tak róbcie, a zobaczcie, wszyscy mówią, że tak robią, a tutaj jest przykład, jak mały marketer tak też myślał, że robi, ale chyba mu nie wyszło”. „A, bo to mały marketer!”. „To jest trochę większy marketer, zobaczcie”, no nie? I też jest przykład czegoś totalnie nietrafionego albo czegoś, czego ja nie jestem w stanie zrozumieć i uważam za błąd. Może tam jest jakaś większa logika za tym ukryta.
W zeszłym roku wydaje mi się, że na Sprawnym Marketingu i na InfoShare pokazałem przykład kreacji maila Wirtualnych Mediów. Że on jest absolutnie za długi, źle dostosowany do urządzeń mobilnych. No i że to jest nieokej. Powinno wyglądać trochę inaczej.
I ostatnio mówię: „Dobra, wejdę na moją skrzynkę, zobaczę, co tam ostatnio Wirtualne Media napisały, znowu potrzebowałbym case’a za długiego maila”, a nie chcę wykorzystać screenu sprzed roku, tylko świeższy.
No i okazuje się, że już jest krótszy. Zakładam, że albo ktoś to zobaczył.
Podziałało!
Zrobiłem coś dobrego dla świata. Ktoś dostaje ładnego maila, więc…
Duma taka!
Taka tak!
To jest sens tej roboty!
Tak. Czy Paweł mówi o tym, że maile mają być w miarę krótkie? Tak, mówię o tym od zawsze. Dalej ludzie o tym nie pamiętają albo nie wszyscy pamiętają. Tak więc długo, że mam w sumie – „Paweł, już opowiedziałeś wszystkim, wszyscy robią to perfekcyjnie”, to wtedy trzeba będzie wymyślić zupełnie nowy content. A póki co to jest jeszcze kogo edukować.
To ostatnie pytanie. Jedna złota rada dla tych, którzy nas oglądają. Jedna złota rada: jak zrobić świetne wystąpienie? Tak podsumowując wszystko. Myślę, że bardzo fajna rozmowa i bardzo dużo różnych porad z niej wynika, ale taka jedna, największa, jak myślisz? Co by to mogło być?
Ha!
Ha, zabiłam ćwieka!
Myślę, że najważniejszą rzeczą, jeżeli chce się dobrze wystąpić, to jest kwestia tego, że musisz czuć do czegoś pasję i miłość. I jakby cała reszta to jest – to są technikalia. Czy ta prezentacja będzie bardzo ładna czy mniej ładna, natomiast rzeczywiście musisz czuć się w czymś bardzo kompetentnym, żeby móc o tym opowiadać i zarażać z pasją. I żeby to wystąpienie było fajne. To nie jest kwestia obejrzenia – obejrzę sobie dwa wystąpienia na TED-zie czyjeś, zlepię z tego i to jest już moje wystąpienie. No nie, nie.
Nie mówię – oglądam wystąpienia na TED-zie i to mnie inspiruje.
No tak, ale żeby to było twoje!
Ale na koniec bierzesz fragmenty z tego i dopiero dorzucasz jakby swój fragment. Pamiętam, jak miałem okazję być na wystąpieniu Profesora Vetulaniego, świętej pamięci. Jest taki bardzo – był bardzo specyficzny człowiek, który generalnie na wykładach dla studentach rozdawał lizaki konopijne.
Lizaki konopijne? A okej, nie mam pytań!
Tak. Był neurobiologiem, zajmował się tym, jak nasz mózg działa. I to był człowiek, który się tym pasjonował. Zresztą, jak się z nim rozmawiało to widać, że to jest człowiek, który opowiada z fenomenalną pasją. Natomiast prezentację miał jak Powerpoint z lat 90. Oczywiście starał się pewne –
To jest profesor, czyli tak trochę uczelniano też, nie?
Tak, natomiast, jak byłaś na jego wykładzie takim na uczelni, czy występował też na TED-x, więc tam wiadomo, że ktoś mu pomógł, żeby ta prezentacja wyglądała troszkę lepiej. Nic nie ma znaczenia. Mógł nie mieć tej prezentacji, ale przez to, że mówił o czymś z pasją i czułeś, że idzie za tym pewna naprawdę sprawdzona wiedza. To nie miało znaczenia. On mógł się zająknąć, on mógł się zdenerwować, zrobić przerwę „Przepraszam, muszę się napić wody” i jakby dalej się tego z przyjemnością słuchało i wybaczało się wszystkie potknięcia dlatego, że mówił z pasją o czymś, na czym się naprawdę znał.
Myślę więc, że jak ktoś chce zrobić dobre wystąpienie, to raczej powinien mniej próbować naginać się do najnowszych trendów, że „O, to teraz będziemy rozmawiać o sztucznej inteligencji, bo ona jest teraz buzzwordem, na topie”. Tylko raczej na czymś, na czym się naprawdę znam. Być może odnieść się do tego, jak to się ma do tych topowych rzeczy – bo zawsze się da do tego jakieś połączenie znaleźć, ale mówić o tym, na czym się naprawdę znamy, w co wierzymy i myślę, że to jest jakby ta pierwsza rada.
Druga bym zarz też dołożył, jest taka – mieć świadomość własnej niewiedzy. I to jest też takie – ja wychodzę na scenę i ktoś za chwilę się wdaje w dyskusje „A ja robię inaczej! U mnie to działa lepiej”. Okej!
Super, no nie?
Bardzo się cieszę. Jesteśmy ludźmi, każdy człowiek ma swój sposób percepcji. Mówię o tym, co czuję, że działa, mam statystyczny dowód na to, że działa. We FreshMailu mamy de facto każdego Polaka, wysyłamy do nich – my – nasi klienci wysyłają jakieś 1500-2000 kampanii dziennie, więc jeżeli popatrzysz sobie na to całe spektrum i wyciągamy z tego dane statystyczne, to co mówię zazwyczaj sprawdza się statycznie. Co nie oznacza, że to jest zawsze sto procent. To jest tam – 70% ludzie na to reagują. To jest więc ten tip, a że twoja grupa będzie reagować troszkę inaczej… Good for you!
Dobrze też to wiedzieć!
Dokładnie tak. Inna sprawa też jest taka, że jeżeli ja sprzedaję takiego tipa, na którejś konferencji mnie zapytano: „Paweł, najlepsza pora na wysyłanie maili?”. Wyciągnąłem te statystyki – środa, 16:00. I w następnym tygodniu wszyscy w środę o 16:00 wysłali swoją komunikację i oczywiście ten dzień przestał być – ta pora przestała być najbardziej odpowiednia! To jest więc tak, że to się. Jednak troszkę zmienia. Świadomość własnej niewiedzy i to, że ktoś na scenie może powiedzieć „Ja się z tobą nie zgadzam” to nie znaczy, że on ci mówi, że jesteś głupi.
No tak!
I nie stawiaj się w pozycji „To ja ci udowodnię, że to ty nie masz racji”. Okej, moje doświadczenia mówią mi to i to, ciesze się, że masz inne, chętnie z tobą o tym porozmawiam, sprawdzę, zreflektujemy.
Super.
I to jak rozwiązuje też takie poczucie, że muszę być nieomylny. Jesteśmy omylni.
Nikt nie jest nieomylny, prawda?
Jakby świadomość tego, że mogę nie mieć racji, ba – mogę się nawet wycofać z tego, co chwilę temu uważałem, że jest prawdą. Daje ci takie poczucie, że idziesz z dwoma tarczami – cokolwiek się wydarzy, to będzie dobrze. To takie dwa protipy, powiedziałbym fundamenty, dwie nogi, na których warto budować swoją – może inaczej: ja buduję swoje przygotowanie do prezentacji.
Super. Dzięki wielkie, Paweł!
Dzięki bardzo.
Możesz zobaczyć też ten odcinek na YouTube!
Podaj dalej!
Dziękuję Ci za poświęcony czas i mocno zachęcam do zapoznania się z innymi materiałami na moim blogu i kanale na YouTube. Jeśli ten wpis był dla Ciebie przydatny, to udostępnij go dalej – niech świat go niesie!
- Jak poradzić sobie z porażką w biznesie? 6 lekcji z życia - 29 kwietnia 2024
- Ice Breaker – czyli jak angażować uczestników Twoich warsztatów? - 10 marca 2024
- Webinar – jak go promować? - 9 marca 2024