Jak wygląda dobrze zrobiona prezentacja? A jaka to jest idealna? Jak wygląda konstrukcja takiej prezentacji? Czy jest ona trudna na początku i praktycznie niemożliwa dla laika? Posłuchaj!
Tradycyjnie, poniżej znajdziesz ten materiał także w wersji tekstowej i video. Miłego słuchania!
O czym usłyszysz w tym odcinku?
Spis treści:
- Jak powinna wyglądać idealna prezentacja?
- Jaka jest struktura i konstrukcja idealnej prezentacji?
Polecana książka
Wy wszyscy moi ja
Miłosz Brzeziński
Wiesz, że jesteś częścią otoczenia, w którym żyjesz? Przez to, jak często i mocno otoczenie wpływa na nas, stajemy się mu podobni.
Wersja video
Jeśli zamiast słuchać wolisz oglądać – sprawdź odcinek na YouTube z napisami 🙂 Miłego oglądania:
Wersja tekstowa podcastu:
No dobrze, to oficjalnie w takim razie zaczynamy. Cześć wszystkim! Ja nazywam się Anna Prończuk-Omiotek i jest dzisiaj z nami mój gość Sławomir Sobótka.
Witam.
Sławek jest przedsiębiorcą, właścicielem firmy Bottega IT Minds. Ostatnio przekręciłam, Bottega IT Minds to jest poprawne?
Tak.
Jest też trenerem, konsultantem. Jakbyś mógł parę słów więcej powiedzieć o sobie, bo ja tak w skrócie, a Ty jakbyś mógł powiedzieć więcej czym się zajmujesz.
Nie chcę Was zanudzać całym swoim życiem. W kontekście prezentacji – nie jestem zupełnie ekspertem, jeśli chodzi o prezentacje.
Ale robisz bardzo dobre prezentacje, ogląda Cię tysiące ludzi, więc wiesz, znowu zaczynasz tak, że „Nie jestem ekspertem, w sumie to może nie powiem nic ciekawego, ale powiem”.
Tak, bo tu już dążymy do błędów samej prezentacji, czyli w ogóle się na niczym nie znam i to w ogóle bardzo nudne wszystko będzie i w ogóle jak macie cos innego do roboty, to możecie sobie pójść gdzieś indziej najlepiej. Dużo technicznych prezentacji tak się zaczyna.
Niestety.
Niestety, tak. To nie pomaga w niczym. Nie zaczynajcie nigdy w ten sposób. Natomiast osoby mówiąc w kontekście prezentacji, tak, ja stosuję prezentacje w swojej pracy, bo uczymy ludzi, bo też używamy ich marketingowo, czyli pokazujemy się jako firma, marka premium pod kątem kompetencji, także używamy ich do tego. Natomiast nasze doświadczenia są powiedzmy takie natruszczykowe, czyli my to robimy na tyle, na ile jest potrzebne w IT. To też nie można przedobrzyć, o tym też powiemy później, żeby czasem nie przedobrzyć z formą.
Pewnie. Ja jeszcze mam dwa pytania odnośnie tego, co robisz. „Tak było w Twoim biurze: lubisz myśleć o sobie jak o entuzjaście Software Craftmanship” – jakbyś rozwinął co to jest?
Słowo rzemiosło po polsku kojarzy się czasem pejoratywnie, natomiast my w branży IT słowa Craft używamy do określenia najwyższej formy programowania, najlepszej. Też wracając do tego, czym się zajmuję, jestem w kilku konferencjach w tak zwanej radzie programowej, czyli do moich obowiązków w takiej grupie szerszej należy ocenianie zgłoszeń, prezentacji. Przeglądamy tego bardzo dużo, bo jak ktoś przesyła do nas prezentacje, to oglądamy sobie na YouTubie co ludzie pokazują i czy to będzie okej, żeby wrzucić taką prezentację na konferencję komercyjną, gdzie przyjeżdżają ludzie na parę dni i płacą kupę pieniędzy za to, żeby coś fajnego zobaczyć, więc my odpowiadamy za merytorykę i formę takiej konferencji. Sam też swoich trenerów szkolę z tego, jak prezentować pod kątem dydaktycznym bardziej, bo oni się skupiają na nauce sami.
Czyli żeby ktoś zrozumiał to, co masz do przekazania. Bo ktoś może być dobrym ekspertem, znać się na tym, co robi, na swojej dziedzinie, ale nie potrafić tego przekazać.
Oczywiście.To są rozłączne zupełnie skille: bycie ekspertem w prezentowaniu i w czymś tam technicznym. Sami też się szkolimy z prezentowania na nasze potrzeby dydaktyczne też. Także dziesięć lat mniej więcej zajęło mi, poświęciłem na to, żeby, w kontekście dydaktycznym prezentować różne treści. Czasem też zdarzy mi się szkolić z prezentacji, ale to bardziej na zasadzie traktujemy to jako rodzaj przysługi. Na przykład duża firma informatyczna, która chce się prezentować, że jest fajnym miejscem do pracy i swoich programistów chce przysposobić do tego, żeby wyszli i dalej szkolili, prezentowali to dobre imię firmy, pokazywali jak fajnie się tu pracuje, a czasem na zasadzie jakiś tam partnerskich, pokazujemy jak to zrobić, żeby te prezentacje były sprawne i mniej czerstwe. I sukces największy mój, chłopak pierwsza prezentacja jego w życiu była, po angielsku.
No to już jest level wyżej.
I numer jeden dostał ocenę, gdzie na konferencji było chyba trzysta osób.
Wow, ale to miał tylko jedno szkolenie z Tobą?
Jeden dzień.
Poważnie?
Nie osobiste. W grupie sześcioosobowej. Także czasem mi się coś udaje, ale od razu powiem, czasem mi się nie udaje. Mam na koncie kilka świetnych prezentacji, świetną ocenę mają, ale ma też kilka takich gniotów i to wcale nie pierwsze moje prezentacje. Gnioty też się zdarzają i to wynika z różnych rzeczy, najczęściej braku czasu i zadufania w sobie, swojej zarąbistości „Ale ja już nie muszę nic przygotowywać, na pewno mi super wyjdzie”. Nie, to tak nie działa. Każda jedną prezentację trzeba przygotować, one nie robią się same.
To właśnie zaraz sobie powiemy, o tych błędach, o przygotowaniu do prezentacji, ja też jeszcze rzucę okiem, czy tutaj już nam się ludzie zbierają. Jest po prawej stronie czat, więc możecie nam napisać jak nas widać, jak nas słychać, ale widzę, że wszystko leci live, więc powinno już wszystko być ok. Jak coś, możecie śmiało korzystać z tego czata, zadawać pytania, w trakcie będziemy rzucać czasem okiem. Będziemy też patrzyli pod koniec webinaru na listę pytań, która się pojawi. I to, o czym dzisiaj będziemy mówili, to właśnie przygotowanie do prezentacji, błędy, ale też konstrukcja dobrej prezentacji i jak ktoś z Was zechce później poszerzać wiedzę w tym zakresie, to od razu zapraszam na grupę Facebookową Wystąpienia publiczne bez tajemnic. To jest grupa dołączona do mojego fanpage’a o jakże oryginalnej nazwie Anna Prończuk-Omiotek. Bardzo oryginalna nazwa, naprawdę.
Kto by się spodziewał!
Dokładnie, to tak jakby w ogóle nikt by się nie spodziewał. Poza tym też zachęcam na stronę Bottega IT Minds. Tam znajdziecie więcej informacji o szkoleniach Sławka, o ekipie Sławka, bo nie jesteś sam, tylko z ekipą sześćdziesięciu trenerów, więc naprawdę bardzo fajne, merytoryczne materiały.
Co do pytań, jeszcze dodam, dla mnie są bardzo ważne wasze pytania, bo ja jestem bardziej trenerem niż prelegentem, więc takie mówienie jakby do sali, dużej sali jest dla mnie dziwne, a mówienie w ogóle do kamery jest bardzo dziwne. Ja dużo częściej mówię do grupy dwunastu osób, które sobie siedzą na sali i sobie rozmawiamy. Oni pytają, razem dyskutujemy. Więc to, co wy napiszecie bardzo mi pomoże. Lubię mówić, wtedy kiedy wiem…
Kiedy jest interakcja chyba, nie?
Tak, ja muszę wiedzieć, że to, co mówię ma sens dla Was, jest interesujące, jak nie to możemy przejść na coś innego. Takie mówienie w próżnię jest dla mnie bardzo stresujące.
Okej, ale nie widać tego stresu.
On jest w środku. Nauczyłem się to maskować.
No właśnie, dobra, to pogadajmy o tym stresie. To jak już jesteśmy w tym temacie, to pogadajmy o tym stresie. I o takich błędach w ogóle w trakcie prezentacji. Jak ktoś się bardzo stresuje, to nie jest ani złe, ani dobre, ale jeżeli widać ten stres, to już przeszkadza w odbiorze.
Są bardzo ciekawe badania na ten temat. Jeżeli jest dobra prezentacja, to zdaje się, że fale mózgowe prelegenta i ludzi na sali, synchronizują się. Oni są jakby jedną istotą. To jest bardzo ciekawe. Zakłada się takie czepki ludziom, więc dobra prezentacja powoduje, że wszyscy mają flow. Natomiast jeżeli my mamy stres, można powiedzieć „no cóż, mam stres”, ale nie, nie, nie. Stres się udziela. Jesteśmy zwierzętami stadnymi. Jak Ty prelegencie/prelegentko się denerwujesz, to ludzie też się denerwują.
Ale to jest tak jak z kichaniem, że jak ja kicham to zaraz kolejny będzie kichał, albo z ziewaniem?
Dokładnie. To jak na Sawannie, jak jeden ssak się boi, to reszta mówi „O, pewnie jest tygrys dookoła, też się powinniśmy bać”. Wyrzut hormonów stresu, żeby być gotowym do walki, czy do ucieczki. To bardzo nie pomaga odbiorcom, jeśli my się denerwujemy. To objawiać się w brzmieniu, bo jak nasza przepona się spina, to nasz głos się spina. To może się objawiać tym, że jak nasze tętnice zaczynają pulsować i to widać. Nasz głęboki mózg widzi jak coś Ci pulsuje, jest masa takich rzeczy, nie mówiąc już o zapachu stresu, jaki wydzielamy z siebie. Też bardzo ciekawe badania. Wkłada się takie tampony, takie zbierające pot pod pachy ludziom dwóm grupom ludzi. Jedni biegną na bieżni i się pocą ze zmęczenia, drudzy stoją w samolocie przed skokiem ze spadochronem i pocą się ze strachu. Teraz te dwa rodzaje potu rozpyla się ludziom, którzy grają w gry hazardowe. I, którzy dostali zapach stresu od tego samolotu, zachowują się bardziej zachowawczo w grach hazardowych. Mniejsze ryzyko podejmują, boją się, strach się udziela. Ale zobacz, strach przeniesiony kurcze w jakiejś bawełnie i rozpylony później przed nosem, to tak działa. Oczywiście na scenie dobrze, że mamy wentylację i te właśnie feromony stresu nie przylecą, nie dolecą.
Aż tak może nie słychać, nie?
Ale inne oznaki jak najbardziej. No i dużo osób pyta „Jak walczyć ze stresem?”. Już słowo „Walczyć” jest dla mnie..
Jest złym podejściem.
Dokładnie. Jak ktoś się przełamuje, ja się idę przełamać. Ja się boję ludzi, którzy się przełamują, albo ze sobą walczą. Ciekawe historie są później takich ludzi. Trzeba sobie dobrze uświadomić, co to jest ten stres. Czy my chcemy nie walczyć, tylko jakby…
Radzić sobie?
Albo egzystować.
Dokładnie. No bo przecież jest ten stres pozytywny i negatywny. Jak będziemy walczyli z pozytywnym stresem, no to też lipa. No nie powinniśmy tego robić.
Właśnie przeramowanie tego w coś pozytywnego, to jest to, co Wam zaraz powiem, będzie bardzo, bardzo dziwne, więc żeby to nie zabrzmiało dziwnie muszę zrobić dwa zdania wstępu, czy zobaczyć, co ja teraz zrobiłem jako prelegent? Wyraziłem intencję. Bo mogę sobie o czymś tam gadać, co mnie bardzo interesuje i Wy będziecie słuchać „A, będzie pierdzielił o czymś tam”. Jeżeli dodamy intencję, żebyście dobrze zrozumieli to, co za chwile chce powiedzieć, muszę przedtem zrobić wstęp, no to wtedy ludzie „Dobra, to masz te dwie minuty, czekam”.
Zaskocz mnie.
Bardzo mocno polecam książkę na przykład „Twój mózg w działaniu” Davida Rocka, czy książkę „Coherence”, autorem jest dr Watts bodajże. Gdzie na poziomie układu nerwowego jest bardzo fajnie, bardzo dobrze poznany mechanizm stresu. Na początku nasze mięso ma jakieś zachowanie, mięso się spina, układ współczulny, przywspółczulny mają pewne połączenia, przesyłają sobie informacje. To jest reakcja, nad którą nie panujemy. Na przykład stoisz na scenie i serce Ci wali.
No jak zapanować nad tym, że Ci serce wali.
Właśnie, nie zapanujesz nad tym, więc trzeba się oswoić. Na przykład moja małżonka nie ćwiczy żadnych sportów i dla niej szybkie tętno jest czymś bardzo niepokojącym. Górne partie mózgu odczytują z mięsa, czyli czujników, walenie serca jako coś bardzo niedobrego, zaraz będzie coś złego się działo. Więc jak sobie radzić ze stresem? Uprawiajcie sport, który przez dłuższy czas utrzymuje wyższe tętno, żeby się z tym oswoić. Ok, walenie serca to jest bardzo dobre zachowanie mięsa, bo Twoje mięso się właśnie przygotowało do dziwnej sytuacji. No, jeżeli stoisz, widzisz tysiąc ślepiów, które się w Ciebie wlepiają…
To nie jest naturalna sytuacja.
Przez miliony lat znaczyło jedno – zaraz Cię zeżrą. Czy nie masz dzidy w ręce ręce i możesz się schować, zeżrą Cię. Normalne rzeczy i serce jest gotowe tutaj. Jeżeli więc tylko dzięki wysiłkowi fizycznemu tak oswoimy się, że walenie serca to jest całkiem ok, to możesz to, co mówisz, przeramować to w bardzo pozytywną reakcję. Czuję się gotowy. Ja na przykład bardzo uwielbiam to uczucie, gdzie stoisz na scenie, coś, co kiedyś było ściskiem żołądka i stresem, teraz jest takim jakby się tlił reaktor atomowy tutaj. To Cię ociepla, będzie teraz super.
Ja Wam zaraz powiem, podzielę się wiedzą.
To staje się przyjemne. Jest bardzo ciekawa książka, która Wam polecam „Stress Upside Down”. Autorki nie pamiętam, ale jej prezentacja na TED, jak sobie wyszukacie „Stress upside down”, to wyskoczy Wam nazwisko takiej Pani i ta Panią wpiszcie sobie w TED-a, to jest 15-minutowy skrót tej książki, który bardzo fajnie opisuje eksperymenty, jak na przykład dajesz ludziom stresująca sytuację i okazuje się, że ci, którym wytłumaczysz, że jest to pozytywne, na przykład rosną im mięśnie, a drudzy chorują robiąc to samo, duże grupy kontrolne. Są inne narracje i system daje im inną odpowiedź.
Czyli też to, czym Ty się interesujesz, czyli taka psychologia pozytywna? Czyli to też jest ten obszar psychologii pozytywnej, że zmieniamy nasze podejście?
Tak, to jest mój konik od dwudziestu lat, czyli psychologia pokazana w sensie nie naprawiamy chorych ludzi, tylko jakby zdrowi są. O ile jest coś takiego jak zdrowi i chorzy. To zdrowi, żeby jeszcze lepiej sobie prosperowali w życiu. Także to jest mój taki konik, zupełnie niezwiązany z moja praca rzekomo, chociaż stosuje się to w prezentacjach, szkoleniach. Jest to masa technik, nie manipulacji, tylko technik, żeby pomagać ludziom lepiej, szybciej się uczyć na przykład. To tak à propos stresu, to już może wystarczy. .
Dobrze, bardzo fajnie, czyli tak trochę podsumowując, czyli zmieniamy nasze podejście do tego stresu, żebyśmy nie walczyli z tym stresem, czy nie przeramowali się podczas sytuacji stresowych, czyli raczej się oswajamy z tym stresem. Zmieniamy nasze podejście.
Dokładnie, trzeba to zaakceptować. To tak będzie i z każdą kolejną prezentacją, z każdym kolejnym rokiem, nie ma cudownej pigułki. Nie możemy oczekiwać, że „O, pójdę sobie na jakieś szkolonko, zrobię sobie dwie prezentacje i będzie ok”. Nie, to tak nie działa. To jest długi trening, żeby się oswajać. Powiem Ci, że z czasem tego brakuje.
Właśnie o tym rozmawialiśmy. Tak jak mówiłam wcześniej, na tym Infoshare to też pewnie osoby, które mnie obserwują, wiedzą, że robiłam wywiady z prelegentami na konferencji Infoshare. Tam scena jest przecież na pięć, sześć tysięcy osób i na dwadzieścia wywiadów, dziewięćdziesiąt procent prelegentów, tych dużych, znanych konferencji, mówią, że się nadal stresują. Tak jakby mimo wszystko ten czas płynie, a oni się nadal stresują. Tylko że no rzeczywiście, ten poziom stresu spada, to jest inny stres. Ale, tak jak mówisz, niektórym może tego stresu wręcz brakować, tych emocji.
Tak, podobnie nie wiem, jeżeli zbyt dużo jeździsz samochodem po torze, przestaje Cię to jarać. Potrzebujesz innych doznań, żeby cokolwiek poczuć, w sensie emocjonalnym.
Granica się przesuwa, tak?
Tak, tolerancja być może, nasze nadnercza wyrzucają mniej hormonów, lub jakieś receptory czy inhibitory inaczej działają. To się po prostu zmienia. Ale to też jest po prostu co innego, inny etap w życiu się pojawia.
Dobra, poopowiadajmy teraz o tych błędach w prezentacji. Bo ja oglądałam nagranie z Twojej prezentacji na tej konferencji Confitura IT i zacząłeś tak jak dzisiaj mniej więcej. Taki zrobiliśmy mini wstęp. Bo Sławek tam zaczął swoją prezentację na zasadzie takiego przedstawienia, czy scenki, którą odegrał, czyli powiedziałeś na zasadzie: „No, ja tutaj jestem takim prelegentem, który nie za dużo ma do powiedzenia, ja się nie znam, możecie już iść dalej”. To była taka scena, którą jak ktoś się mocno nie skupił, to mógł nie wyłapać, że Ty to w ogóle udajesz, że Ty to grasz, bo realnie ludzie niektórzy tak zaczynają prezentację, że „no, w sumie to jestem tu przez przypadek, gapię się w podłogę i nic wam takiego mądrego nie przekażę”. Ktoś się kosi na wstępie.
Tak, to jest taki mechanizm gdzie oni chcą już z góry antycypować porażkę, jeżeli mi się nie uda, to miało mi się nie udać. Nie wiemy, czy Ci się nie uda, no nie uprzedzajmy faktów. To ludziom nie pomaga, bo to jest w głowie taki mechanizm ramowania. Nakładasz pewną ramę, jest też taki mechanizm primowania, czyli pamięć i doświadczenia niedawno dostępne są łatwo dostępne, więc to się będzie łatwiej kojarzyć.
Niedawno dostępne są łatwo dostępne, tak? Dobrze zrozumiałam?
Tak, tak, jeżeli na przykład niedawno widziałem coś, to niektóre rzeczy bardzo podobne mogą mi się z tym kojarzyć. Bo pamięć jest świeżo dostępna, jakby „Ciepła”, że tak powiem. Co jeszcze z typowych błędów? Kto jest bohaterem narracji? Ja. Mua. Ja się przygotowałem, to jest moje doświadczenie, moje przygody z tym frameworkiem technicznym, moja. Szczerze mówiąc, jeżeli nie jesteś gwiazdą rocka, jeżeli nie jesteś kosmonautą, który był na księżycu, to nikogo nie obchodzi twoje prywatne przeżycie, serio. Naprawdę, być może rodzice, czy babcia wytworzyła w Was takie przekonanie, że jesteś kimś wyjątkowym. Tak, jesteś kimś wyjątkowym, jak siedem miliardów innych ludzi na planecie kuźwa mać i ludzie od 14:55 , którzy analizują Wasze zachowania w sieci wiedzą, że jesteśmy wyjątkowi, są bardzo przewidywalni.
No tak, to są bardzo podobne mechanizmy.
Kto ma być bohaterem historii? Twój widz. Jego historia. Co by było, gdyby on/ona się znalazł w takiej sytuacji, że ma przygotować prezentację. Od czego by zaczął? I wtedy słuchacz patrzy i faktycznie „Co ja bym zrobił? Co bym zrobił w sytuacji, gdy przychodzę do pracy i pojawia się taki problem? No faktycznie, może się tak stać. Masz moją uwagę”. I w tym momencie masz moją uwagę więc mów do mnie, bo to jest takie klasyczne „Make me care”. Dlaczego ja mam się interesować tym, co masz mi do powiedzenia? Inny typowy błąd…
Też z konferencji IT będzie nadal?
Niektórzy byli na kursach opowiadanej historii i tak bardzo się zafascynowali, że prezentacja nawet techniczna zaczyna się w ten sposób: „Ciemny jesienny wieczór, gdy Kasia weszła do pokoju, w którym zachodzące słońce rzucało bladoróżowy cień na podłodze i zobaczyła w kącie rogu Zdzisława, gdy oglądał…” – serio?
Czyli wciskanie tej historii na siłę tam, gdzie ona nie musi być?
Nie musi być, nie jesteśmy dobrymi pisarzami i to wyjdzie słabo i to nic nie wnosi do sprawy. Po co to jest w ogóle?
No może dlatego, że jest tyle osób od storytellingu, które mówią, że musi być historia, zawsze musi być historia, to wtedy trafia do ludzi.
Dobra historia jest dobra.
Nie wiem, czy oglądasz “Grę o Tron”, tam też był taki tekst.
Nie.
Nie oglądasz “Gry o Tron”.
Moja żona ogląda.
To tam w jednym z ostatnich odcinków, w ostatnim nawet odcinku jeden z głównych bohaterów właśnie to powiedział, że dobra historia, to jest coś, co jest niesione latami.
Ale sztampowa historia z książki do pewnej historii nie jest dobra, bo każdy ją słyszał. To było dobre w XIX wieku jak był przełom w literaturze.
I nie było internetu.
A teraz każdy słyszy piętnaście razy dziennie. Nie, bo trzeba jakoś zacząć. To trzeba zacząć, jest taka technika naucz się na pamięć paru pierwszych zdań, później złapiesz flow i później pójdzie. Tak, bardzo dobra technika. Tylko wiecie, te pierwsze zdania mówi się, nie wiem, czy są na to badania, wszyscy to mówią, więc to powtórzę, że masz uwagę widzów, pierwsze tam ileś sekund i ostatnie ileś sekund. No i chcemy ją przepalić, tę uwagę ludzi na sztampową historię, którą można wygenerować algorytmem. Opowiadanie o swoich certyfikatach i super nieciekawych przygodach życiowych, nie sądzę. Możemy później opowiedzieć o strukturze prezentacji, jak można zacząć w taki sposób, żeby to miało sens i było jakąś wartością. Dobrze, à propos błędów pytasz jeszcze…
Odnośnie do jeszcze tych błędów, to jeszcze raz podkreślmy, że tak jak mówiłeś to opowiadanie o certyfikatach, czy o swoich umiejętnościach, kompetencjach na początku też nie jest dobrym sposobem na wstęp. No bo jeżeli ktoś chciałby dowiedzieć się o Tobie czy o mnie, jako o prelegencie, jakby chciał poznać epopeję, to by sobie wyczytał w internecie, wygooglał by sobie po prostu. À propos Google, ciekawostka, wpisałam „Sobótka” w Googlach, uwaga co mi się wyświetliło: „Miasto w Polsce nad Czarną Wodą w województwie dolnośląskim, w powiecie wrocławskim”. Wiesz coś na ten temat? Jedno z pierwszych na prawach miejskich. Taka ciekawostka.
Tak, słowo „Sobótka” to jest ogóle słowo ze starożytnego języka Słowiańskiego. I oznaczało „Sobić”, czyli przysposabiać. To była kasta ludzi, która przysposabiała jakąś technologię, jakąś wiedzę i uczyła innych jak tego używać.
O, czyli nie, że weekend, że Sobótka, że weekend, tylko przysposabianie wiedzy.
Później, gdy był najazd okupanta, już nie będę mówił jakiego, przerobiono, że Sobótka to wianki i takie rzeczy, pierdolety, to były święte mądrości, ten płomień, ten ogień, ogień prometejski i tak dalej, że takie są korzenie, a później zmienili takie niegroźne pierdółki związane tam z wiankami. Ale to wcześniej było jeszcze sobienie sobie, przysposobienie.
To tak właśnie wpadło mi w Google, jak sobie wygooglałam Twoje nazwisko. Dobra, no dobra, myślę wpisze imię i nazwisko, co będzie bardziej precyzyjne.
A Sławomir to też starosłowiańskie, sławić pokój. Lubię jak się czasem coś dymi, bo zawsze z dymu na zgliszczach czasem się coś ciekawego urodzi. Ale spokój – też czasami.
Ok, a wracając do tych błędów, czyli tak, dobry wstęp, te pięć minut, zwykle na swoich szkoleniach mówisz, że pięć minut trzeba przetrenować prezentację. No to skoro już wiemy jak jej nie zaczynać, nie od certyfikatów, nie od kompetencji, nie nudną, niepasująca historią, to od czego zacząć?
Tak w ogóle, żeby stwierdzić, co ja chcę powiedzieć w pierwszym zdaniu, to tak naprawdę musimy się cofnąć jeszcze wcześniej. Prezentacje tak naprawdę zaczyna się kilka tygodni, kilka miesięcy wcześniej.
No tak, kiedy ją przygotowujesz.
Tak, kiedy ją przygotowujesz. No właśnie, od czego byśmy zaczęli przygotowanie prezentacji? Od pierwszego slajdu? Nie. Znaczy też tak kiedyś robiłem, ale później to było do wyrzucenia. Ja zawsze uczę swoich ludzi, czy na szkoleniach, zacznij od celu. Po co Ty w ogóle występujesz? Taki nadrzędny cel. No i na przykład jestem z branży technicznej, więc w końcu my robimy prezentacje techniczne, które coś mają kogoś nauczyć. No więc zawsze większość osób odpowiada, żeby się dzielić wiedzą. Nie kupuję tego.
I bardzo ogólny jest taki powód, żeby się dzielić wiedzą.
Dobrze, a dlaczego chcesz się dzielić wiedzą? I nagle się okazuje, żeby coś po sobie zostawić. Bo ktoś zdobył dużo wiedzy, chce taki sobie pomnik. On umrze, ale jego wiedza zostanie. Takie mamy złudzenia. Ja nie mówię, czy to ma sens, ja mówię co ludzie mają w głowie.
No ale zostanie jakieś nagranie na YouTubie, więc trochę w tym prawdy jest.
Tak i będzie tych nagrań tak dużo, że przyszłe pokolenia nic nie będą robić, tylko będą to nagranie sobie oglądać. Kiedyś mieliśmy spotkanie w takim dużym portalu aukcyjnym prelegentów właśnie i padło takie pytanie z sali do nas, myśmy siedzieli, opowiadali o swoich przemyśleniach i moim koledzy bardzo znani, nie będę ich może tutaj wymieniał, jeżeli się zgodzą, to ich opiszemy. Większość z nich, było ich tam siedmiu, pięciu z nich, ja zresztą też, powiedziało, dlaczego występujemy. Nie wiem, można u Ciebie przeklinać, czy nie?
Wiesz co, to jest webinar na zamkniętej grupie, więc chyba się nikt nie obrazi jak będziesz przeklinał.
Więc jeden powiedział „Powodem jest wkurw”.
Ciężko też przetłumaczyć, nie przeklinając „Wkurw”.
Właśnie, bo tu dużo takiego R, dużo takiego drżenia, tutaj napięcia, więc to przenosi bardzo dużą moc. To jest dobre słowo, ja je lubię, bo mówi mi co ta osoba w głowie myśli. Więc dlaczego? Bo prelegenci techniczni powiedzieli, że jeżeli oglądam prezentację i ktoś gada głupoty, kłamie, to ja nie przepuszczę. Ja muszę zrobić lepszą prezentację, wytłumaczyć ludziom, że źle, umrzecie jak będziecie tak robić. Albo ktoś nawet mówi prawdę, ale nieumiejętnie, kluczy, to jest ciężkie do zrozumienia, ja to zrobię lepiej, ja tym ludziom wytłumaczę, bo oni nie mogli tego zrozumieć.
Ale też taka rywalizacja, bo wkurw to jedno, to był ten pierwszy powód, ale też taka rywalizacja, że ja to zrobię lepiej, zrobię inaczej, pokażę jak to powinno być.
Nie. Oni mają poczucie, że tu nie ma rywalizacji. To będzie tak duża różnica, że to nie jest rywalizacja.
A, ok.
Bardziej na zasadzie potrzeba wiesz, tego jednak prometejsko zostawienie ludziom lepszej wersji tej wiedzy. I powiem Ci, te osoby robią świetne prezentacje, one zawsze na każdej konferencji są w czołówce, bo te prezentacje są nacechowane mega emocjami.
Czyli teraz kurwię?
Tak. Słowiański wkurw. Dlaczego? Bo to jest takie szczere. Taki głos, ta mowa ciała, niesie ten taki wiesz – i ludzie oglądają. „Jejku, to jest niby o kodowaniu, niby coś takiego bezemocjonalnego!” Nieprawda. Tam jest bardzo dużo emocji wkodowane, bardzo dużo i to jest jeden z sekretów. Prawdziwe emocje. Dobrze, czyli mamy ten cel nadrzędny. Co jeszcze może być celem? Szczerze, sprzedaż. Chcesz coś sprzedać. Na przykład, jeśli robisz prezentację jako ekspert, sprzedajesz co? Się.
To też jest sprzedaż.
Dokładnie, więc na prezentacji musisz dokładnie pokazać, że jesteś ekspertem, czyli znasz pewne szczegóły i umiesz je dobrze tłumaczyć, czyli jesteś kimś fajnym. Dużo prezentacji, które widzę, mimo że merytorycznie jest ok, to osoba kreuje sobie wizerunek, no umówmy się, półdupka. Czyli mądry, ale nie zadzwonię do niego. Nie chciałbym z nim spędzić trzech dni. Dlaczego? Bo ta osoba, jej prywatny cel jest broda do góry, zadarty nos i ta osoba mówi całym swoim ciałem: „Zobaczcie, jaki ja jestem mądry, a wy tego nie rozumiecie”, czyli mały chłopczyk mówi „Mamo, patrz na mnie. Mamo, pogłaskaj mnie. Mamo, pochwal mnie”. Warto to sobie uświadomić, że Twoim celem jest popisać się i pokazać innym jak są głupi, ok, to jest szczery cel, ale czy on jest dobry? Możesz sobie z nim wyjść, ale czy ugrasz z nim taki świadomy cel?
Pytanie też, nie łatwo jest się z takim czymś przyznać samym przed sobą. To w ogóle jak ktoś dojdzie do tego, że chce się popisać przed mamą, że mamy takie te emocje niezamknięte, to to już jest w ogóle duże, jak ktoś się przyzna. Weź do tego dojdź. Ale jak już się przyznasz, to tak jak mówisz, niekoniecznie może to podziałać dobrze na publiczność.
Na pewno nie podziała, ale warto to wiedzieć, że robię coś, strzelam sobie nawet nie w kolano, w łeb sobie strzelam prezentacyjnie. Po prostu nie rób tego, musisz się zastanowić jak inaczej zaspokoić sobie te niedomknięty problem z dzieciństwa. Dobrze, mamy cel nadrzędny. Wiem, po co ja to robię. Z innych celów mogę chcieć promować firmę, w której pracuję, bo mi zapłacili za to, że opowiem jak tutaj fajnie się robi oprogramowania na przykład.
Ale nie zawsze zapłacili, tylko ja lubię tę społeczność i chcę promować daną społeczność.
Czy jakieś narzędzie, twierdzę, że tylko to narzędzie jest super fajne? Na pewno? Na pewno to narzędzie jest najlepsze? Czy jak będziesz wyglądać jako Fanboy, to na pewno dobrze to sprzedasz? Nie sądzę. Raczej pokazanie z dystansu krytycznie, ok, to jest jakieś narzędzie. To ma takie wady i inni mają porównanie tego. To może będzie troszkę lepsza narracja. Dobrze, mamy cel nadrzędny i teraz, od czego zaczęlibyśmy konstrukcje prezentacji?
Właśnie, przechodzimy do tej konstrukcji.
Tak. Od początku? No nie, raczej od końca.
Jak pracę magisterską, od środka, od końca, gdzieś tak się to zaczyna, wstęp się pisze na końcu.
Jaką teza chce zakończyć prezentację? Co ma tam na końcu wybrzmieć? Może ma wybrzmieć „Jak nie będziecie tego stosować, polegniecie w czymś tam”. Mówię o narzędziach technicznych, że ma prezentację techniczną. Jeżeli chcesz coś zrobić, zadaj sobie takie i takie pytanie „Co oni zrobią? Z czym wyjdą?”. Jest taki moment, kończysz to zdanie, to nie musi też wybrzmieć dosłownie, może to być pytanie, na które odpowiedź nasuwa się jasno, bo doprowadziliśmy przecież prezentację do tego wniosku, którego pytaniem podbijamy jeszcze raz. Wybrzmiewa z tego słowa ta pauza i albo soczyste brawa, albo dwa klaśnięcia i szuranie. Różnie to się może zakończyć, ale ten moment tego zawieszenia tam na końcu, z czym chcesz wybrzmieć? Bo ja na przykład jak zaczynałem robić prezentacje, oczywiście, najpierw slajdy, bo slajdy dla początkującego prelegenta, to jest taka zbroja. Będę miał dużo slajdów, mam taką zbroję, nikt mnie nie zagnie. Narąbiemy tu slajdów, później wychodzimy, opowiadamy sobie to i się okazuje, że w sumie to mi się nie klei, ułożyłbym w innej kolejności, ale to już mnie blokuje.
Nie wiem jak Ty, ale ja teraz robię slajdy na końcu, o ile w ogóle.
Ostatnie dwa, trzy wieczory.
Czasem tam jeden.
Dokładnie, bo to jest już część mechaniczna. Więc wiem czym chcę wybrzmieć, czyli mam koniec. Ja wtedy sobie zaczynam od początku. Pierwsza rzecz, taka rama. Na początku zastanów się, tutaj można różnie rozpocząć. Pierwsze pytanie – jako kto do was przychodzę? Tak zwany kontrakt z publicznością. To jest technika nie pamiętam, którego z filozofów greckich, ale obecnie, jak sobie wpiszecie do Google, przychodzą do Was “Jako”, dostaniecie listy duszpasterskie wszystkich biskupów. Oni zawsze tak zaczynają, przychodzą do Was “Jako…” – jakaś tam rola. Na przykład ja przychodzę dzisiaj do Was jako osoba, która jest w radzie programowej paru konferencji, dba o jakość merytoryczną prezentacji i w tej roli moim celem jest, żeby lepsze prezentacje były techniczne na konferencjach w Polsce, na przykład. Albo przychodzę do Was jako osoba, która szkoli ludzi, szkoli trenerów swoich, którzy szkolą ludzi i będę z tej perspektywy na to patrzył. Przychodzę do Was jako osoba, która ogląda masę prezentacji, uwielbiam TED-a, TEDx-a, zależy: jak się zaczyna TED-x od „Kasia weszła do pokoju”, to już kończę. Jak się prezentacja zaczyna od tak zwanego ujawnienia – „Zakochałem się w wirtualnej rzeczywistości”. Zgadnijcie w skali od zera do dziesięciu jak bardzo może mnie interesować wewnętrzna emocja prelegenta związana z jakąś technologią?
Bliżej zera.
Dokładnie. Jeżeli nie jest moją ulubioną gwiazdą rocka, nie obchodzi mnie co myśli na jakiś temat, serio.
Ale to jest chyba taki popularny trik, że no ktoś tak jak mówisz, niby się uzewnętrznia, niby pokazuje emocje. Ale wróćmy znowu do początku, do tego, co mówiłeś.
Dla osoby technicznej to zamula.
No, to totalnie. Ale nie tylko dla osoby technicznej, bo tak jak mówiłeś „Make me care”, to żeby się sugerować tym zdaniem i tą myślą. Spraw by publiczność się Tobą zainteresowała. Dlaczego ma się zainteresować? Dlaczego to oni mają się tym zainteresować?
Więc pierwsza rzecz, jak myślę nad prezentacją, przychodzę do Was jako kto? I mogę to wypowiedzieć na głos rozpoczynając prezentację. Bo na przykład, jeśli przychodzę do odbiorców miękkich jako osoba techniczna, ja od razu mówię „Ja będę patrzył na prezentacje techniczne, jak inżynier, a Ty sobie rozbijaj na kawałki”. I od razu im to powiedziałem. Nikt mi nie zarzuci „On sprowadził prezentacje do mechaniki, nie było w tym duszy”. Ja to sam powiedziałem, że ja to zrobię. Więc to jest też taka technika bycia właścicielem prawdy.
Właśnie. Tak miałam to podsunąć, bo to często też podkreślasz, żeby być tym właścicielem prawdy. I ja to zaczęłam powtarzać, powiem szczerze, cytując Ciebie, bo to jest bardzo, bardzo mądre.
Ale nie ja to wymyśliłem.
Widzisz. A to kto to wymyślił?
Ja się nauczyłem to od Alexa Barszczewskiego 15 lat temu, a on pewnie też od kogoś. To jest pewnie jakaś starochińska mądrość.
Okej, czyli bycie właścicielem prawdy.
Nikt Ci nie będzie gadał za plecami. Na przykład, jeżeli masz jakąś wadę wymowy, to mówisz „Słuchajcie, ja trochę seplenię, ale dzisiaj będę mówił o takiej rzeczy technicznej, której mój sposób mówienia nie wpłynie na wartość merytoryczną”. Wtedy nikt nie powie na przerwie „Ale sepleni”, bo to już zostało powiedziane, no come on, to jest stary news.
Ale to się bardzo tez przyda osobom i technicznym i nie technicznym, bo często wychodzimy na scenę, ja dostaje też takie informacje, że ktoś się stresuje przed prezentacją, bo ma wadę wymowy, albo bo nie do końca jest ekspertem w tym temacie, albo bo dopiero to jest jego pierwsza prezentacja. No i właśnie, powiedzieć to, że to jest moja pierwsza prezentacja, czy nie?
Można to wypowiedzieć, ale nie od razu. Bo po co to jest?
Żeby nie palić.
Coś ważniejszego można by nam na początku powiedzieć. Dalej, druga rzecz na wstępie, nad którą się zastanawiam, można sobie wymodelować wzorcowego odbiorcę i też niektórzy tak rozpoczynają prezentacje, wymawiając to na głos. Na prezentacji – To jest Gwidon. Na przykład Gwidona mogę teraz wymodelować pozytywnie, jako modela i wszyscy, by chcieli być tak jak Gwidon. Gwidon jest aspirującym programistą, jest już seniorem, chciał być architektem, nie do końca wie jak swoje pomysły sprzedawać biznesowi i zastanawia się, czy to mu działa, czy nie. Patrzymy, że fajny koleś ten Gwidon. Ja też bym chciał być na jego miejscu. I ok, już oszacujemy jakby grupę z Gwidonem. I teraz będziemy się stawiać w tej roli. Możemy wymodelować Gwidona jako kogoś z kogo drzemy łacha. To jest Gwidon, jest takim olewusem, pisze słaby kodzik, myśli, że nikt tego nie zauważył, czyli każdy patrzył na to „Mam takiego Gwidona w firmie”. To nie ja, ja nie jestem taki jak on, ale taki jeden gdzieś tam siedzi. I nie śmiejemy się z niego, bo nie wolno się śmiać z publiczności. Nie wolno.
Z publiczności, w ogóle z nikogo na sali, bo to raz, że jest niekulturalne, dwa, że nastawia negatywnie inną część grupy.
Jak jesteś super, bo są tacy prelegenci, jak Drewniak na przykład w naszej branży, który w trakcie prezentacji mówi do sali „Ale wy jesteście zbyt głupi, żeby to zrozumieć”. I on to mówi na głos i wszyscy biją brawo, bo on flirtuje z nimi. A to już trzeba naprawdę wiedzieć, co się robi. I trzeba być Gregiem Youngiem. Ale nie róbcie tego, bo źle Wam wyjdzie.
Tylko niektórzy mogą tak robić.
To po dziesięciu latach jakoś to wychodzi. Wracając, więc możemy wymodelować negatywnego bohatera. Pokazuje tutaj, bo ja bym tak pokazywał, czyli nie Was, to nie Wy, to on, to Gwidon.
Poznajcie się, na zasadzie publiczność – Gwidon, Gwidon – publiczność.
Można już wracając do początku, zrzucić bombę. Czyli na przykład, to jest myk, który zrobiliśmy w jednej prezentacji tutaj, która odniosła sukces na początku, prezentacja była o optymalizacji JavaScriptu. Jeżeli nie wiecie co to jest, nie ma znaczenia, ja teraz to wytłumaczę. Kiedy będę do Was mówił w ciągu tych 45 minut, statystycznie sięgnięcie po telefon dziesięć razy z nudów. W trakcie sięgnięcia po telefon wejdziecie pewnie na takie i takie strony. Na tych stronach pobierzecie ileś informacji. JavaScript to jest taki kod, który powoduje, że tam Wam na stronce w przeglądarce fajnie miga i się rusza i działa.
Kolorki i te sprawy.
Tak. Pobierzecie kod. Ten kod trzeba pobrać sobie na telefonik, żeby zadziałała. I ten kod może być albo optymalny, czyli taki malutki, albo nieoptymalny, taki duży. No i żeby tego kodu dużo przesłać, trzeba tam na tych routerach, na tych wszystkich sieciach szkieletowych prąd zużyć, żeby przesyłał te impulsy. I Was tutaj siedzi trzysta osób, tego kodu pobierzecie około piętnastu mb nieoptymalnego średnio patrząc, czyli to będzie tylko gigabajtów w trakcie mojej prezentacji, a to powoduje spalanie wagonów węgla, czyli ta bomba. Znaczy ja to przedłużyłem, bo nie miałem tego przemyślanego, ale taka bomba, że spalicie tutaj wagon węgla, bo ktoś źle napisał kodzik, nie skompresował go, nie zoptymalizował go i tak dalej. I o tym będzie prezentacja, żeby tak nie było. Bach, taka bomba. Albo w trakcie, gdy będę do Was mówił moja firma jest w stanie wdrożyć kod na produkcję dziesięć razy, a Wy? No my raz na pół roku. Masz moją uwagę, mówi mi jak to zrobić, zeznawaj. Można w ten sposób rozpocząć, później dopiero można dodać „Ale ja się nie znam w ogóle”, troszkę później.
To jest moja pierwsza prezentacja na ten temat, ale tak w ogóle jestem… Właśnie, co? Nie fanatykiem, nie fanboyem, bo to też się nie sprawdzi tak jak mówiłeś. Ale chcę Wam pokazać perspektywę subiektywną, plusy i minusy.
Tak, ta bomba spadła, jest coś ważnego, on ma coś do powiedzenia. Już ta emocja jest zbudowana. A później, jak już musisz zamulić, że się nie znasz na tym.
To dawaj, tak?
To już nie zepsuje tak bardzo, jak na początku.
Ale poczekaj jeszcze. Ta bomba to musi być coś z cyfrą i liczbą? Bo powiedziałeś o tym – bardzo długa historia techniczna, więc nie wiem, czy jak ktoś nietechniczny to nie zasnął po drodze, ale long story short, dobra, podałeś jakąś statystykę jak dla mnie, wielkość, że ktoś w tym czasie spalił ten wagon węgla. Powiedziałeś też o tym, że dziesięć razy szybciej coś będzie zrobione. Czy to zawsze musi być powiązane z liczbą, czy ta bomba może być czymś innym? Myślę, że liczby dobrze trafiają do ludzi, ale tak sama głośno myślę, czy coś oprócz liczb, można wykorzystać?
Wiesz co, jak teraz jak mi zadałaś pytanie, to zacząłem się nad tym zastanawiać. Jako osoba techniczna no to liczby do mnie przemawiają.
No właśnie, są też tacy ludzie nie techniczni, ale jak powiesz im liczbę, to cię zrozumieją jednak. Ekonomiści, finansiści, nawet nie tylko takie konkretne zawody, ale są ludzie, do których bardziej trafiają liczby niż kwiatki, kolorki i tak dalej.
Tak sobie myślę, mogłoby to być jakieś emocjonalne zdjęcie.
Słodkiego kotka.
Dziecka w Afryce, ale no znowu ja bym już podał liczbę, dlaczego to się stało to, co tutaj widzimy. Wiesz co, ciężko mi wyjść z tego mojego umysłu technicznego i czytać coś innego niż liczba.
Okej, dobrze, nie zmuszam.
Możecie próbować.
Ale liczba, to myślę, że jest coś uniwersalnego, co trafi do szerokiej grupy.
Bo to jest coś, co chcemy osiągnąć, jeżeli naszym celem jest sprzedaż jakiejś idei, to podając liczbę, to jest idea bardzo łatwa do powtórzenia. Więc na przerwie, czy następnego dnia na konferencji ktoś to zapamięta i będzie w kuchni firmy opowiadał „Ej, wiecie, że dziesięć razy więcej można to zrobić”. Dziesięć? Dziesięć jest ładne. Jest proste. To jest nośne, w sensie łatwe do powtórzenia.
No tak, a opowiedzenia samej historii, czy zdjęcie tego dziecka, czy cokolwiek, to już będzie trudniejsze.
Musielibyśmy to zdjęcie przynieść, pokazać tym osobom. Trudniej.
Dobra, czyli próbujemy liczb. To co jeszcze odnośnie do tej konstrukcji prezentacji? Mówiliśmy o tych pielgrzymach „Przychodzę do Was jako”. Najpierw był cel. Potem – „Przychodzę do Was jako…”.
Bombą można zacząć. Wspólny problem. Tylko teraz tak, na pewno jest tak, że mężczyzn łączy wspólny problem. Z paniami się nie wypowiadam, bo nie mam tutaj…
Kobiety łączą emocje. Wy działacie inaczej, sorry, że Was tak kategoryzuję.
Dla mnie to jest okej.
Faceci raczej, przynajmniej z mojego doświadczenia wynika i z tego, co czytałam w tych wszystkich książkach psychologicznych, faceci raczej mówią, czy o problemie, czy o rozwiązaniu – jak można metodą jakąś to rozwiązać. A kobiety o emocjach, które temu towarzyszyły. I nie zrozumiecie, no ale…
Gdy zakochałem się w VR-rze , to? Dobra, przewiń dalej.
Dokładnie.
Natomiast dobra, słuchajcie. Jest taki problem, że przed chwilą prelegent, który miał tutaj wystąpić – coś się z nim stało. A mieliśmy kiedyś sytuację na konferencji, że prelegent nie dojechał, bo się zabił po drodze.
O Jezus…. To tak apropo emocji, już się wczułam.
I byłem akurat na sali, znamy się z ludźmi z konferencji, więc występuję, natomiast mam taki problem, w sumie razem mamy problem, bo nie za bardzo wiem, co was interesuje. Mam teraz takie pytanie, więc nagle okazuje się, że razem chcemy przeżyć, żeby te 45 minut jakoś spędzić. Dobra, więc jest interakcja, czy Was zainteresuje to? I oni będą teraz tę łapę podnosić, bo jest jakiś problem, nasz wspólny. My jesteśmy teraz na jednej łajbie, płyniemy.
Znowu to stado, człowiek jest tym zwierzęciem stadnym.
Tak, ale tylko kontekst został stworzony, nie to „Słuchajcie, kazał mi ktoś wystąpić, no to, co chcecie?”. No to słabo. To trzeba naprawdę z przejęciem „Słuchajcie, jest problem, ja chcę dobrze – żebyśmy razem spędzili ten czas” – znowu intencja – „Po to, abyśmy razem spędzili dobry czas, mam do Was parę pytań”. Można w ten sposób sobie rozpocząć, że jest awaria na szybko.
Kojarzy mi się to od razu z taką złą metodą. Jak się zdaje ta metoda z call center wyniesiona, trzech pytań na początek. Czy chcecie lepiej występować publicznie? Tak! Czy chcecie coś tam? Tak! I te pytania są takie trywialne. Oczywiście no dobra, pytanie, czy chcecie lepiej występować publicznie w niektórych kontekstach będzie ok, ale żeby to nie były trzy sztampy.
To mógłby nie chcieć. I to jeszcze „Podnieście łapkę” i traktowanie ludzi jak szympansy. „I teraz podnieście rękę” i pan, czy pani podnosi rękę. I teraz jest ten moment, kiedy podnosimy rękę. To było może dobre za pierwszym razem.
Teraz te bardziej takie nietypowe pytania się sprawdzają. No i to nie może być sztampa, no bo to ludzie wyczują.
Właśnie też na dużej konferencji rzucanie pytania w salę i oczekiwanie interakcji jest moim zdaniem niedobre, bo ta interakcja nie zajdzie. Pytania są super, o tym zaraz chciałem powiedzieć, ale taka interakcja, to trzeba inaczej przeprowadzić.
À propos pytań, to jeszcze raz podkreślamy, jakby ktoś miał jakieś pytania, ja zaraz jeszcze raz wejdę na YouTube, mam nadzieję, że się coś pojawią. No, nie ma jeszcze pytania. Jakby się pojawiły jakieś pytania, to zachęcamy do pisania na koncie. Wracając.
Dobrze, więc mamy z grubsza jakiś sposób na określenie początku, końca no i teraz szczegół, taki środeczek. Tam w środku chcę zrobić takie coś, co doprowadzi mnie do tezy końcowej i zrealizuje – widzicie, rysuję teraz slajd. Początek doprowadzi mnie do tezy końcowej i mam nadrzędny cel, nadrzędny, który sobie ustaliłem, sprzedać coś, zachęcić do czegoś, zainspirować, zostawić coś po sobie. To cel nadrzędny i chce tutaj go zrealizować w środku. Jak to zrobić?
No właśnie.
Najprostsza technika, no brainer totalna. Najprostsza, ale okazuje się na warsztatach najtrudniejsza dla prelegenta początkującego. Okazuje się, że narracja sterowana pytaniami w języku tak zwanym włączającym jest najlepszą. Co to teraz znaczy? Warto sobie zadać pytanie „Na jakie pytanie, uczestnicy chcieliby uzyskać odpowiedź w trakcie mojej prezentacji?”. Typowe pytanie – jak to się robi? Dlaczego to się tak robi? Czy są inne alternatywy? Po co się tak robi? Co z tego wynika? Ile to kosztuje? I tak dalej. Ja mam serię pytań, ja sobie fizycznie, jak planuję tę prezentację, rysuje ten początek, ten koniec, sobie fizycznie stawiam takie kropki. To będą pytania, które ja zadam i sam sobie na nie odpowiem. Nie zadaję tych pytań do publiczności, bo oni nie są od tego, żeby na to odpowiedzieć. Ja im na to odpowiem. Więc pytanie, pauza retoryczna i sam sobie gadam na ten temat dwie, trzy minuty. Sam sobie odpowiadam na pytania.
Ale też tym pytaniem, czy nie wystrzelasz się od razu co chcesz powiedzieć, tylko nadal zadajesz to pytanie, zawieszasz głos i dopiero odpowiadasz. Żeby zbudować, choć trochę napięcia, zaciekawienie?
Tak, pytanie może być: „Wszyscy robią to tak – czy to się zawsze sprawdza?”. W większości przypadków. Ale co jest takim czynnikiem, że to się nie sprawdzi? Są różne na ten temat opinie. O co chodzi? To pytanie może być zadane w czerstwy sposób – „Kto z Was musi coś tam?”, a może być zadane tak zwanym językiem włączającym. Jest piękna na ten temat cała teoria, która mówi coś takiego, że najbardziej dla dwóch mózgów, najbardziej angażującym stanem, w jakim on mógł być, to jest stan konwersacji. Nie ma nic bardziej angażującego niż konwersacja. Konwersacja dzieje się wtedy, gdy stawiamy sobie pytania w taki sposób, że Ciebie to będzie interesować. Więc pytanie jest tak zwanym językiem włączającym. Język włączający gramatycznie to jest czas teraźniejszy, czyli tu i teraz co się dzieje i bohaterem historii jesteś Ty, odbiorca. No i wyobraź sobie taką sytuację, że dzwoni do Ciebie szef i mówi, że jutro musisz zrobić prezentację. Dzieje się to tu i teraz i Ty jesteś bohaterem. Nie masz za dużo czasu, jak to zrobić, żeby w piętnaście minut nie strzelić sobie w łeb i w miarę dobrze, żeby to wyszło? Ktoś sobie siedzi, no faktycznie, miałem takiego calla od szefa albo faktycznie widziałem ktoś był wyrwany z formy, może na mnie tym razem trafić! Bęc. Co bym w tej sytuacji zrobił? I wyobraź sobie dalej. Robisz tę prezentację i nagle na sali pojawia się trudne pytanie, jak reagujesz? I faktycznie, tego się najbardziej boję. Zapytają mnie i nie będę wiedział. To jak reagujesz? I teraz nie szukam oczami kto mi odpowie, bo jest tak niezręcznie i nikt nie odpowie. Jak reagujesz? Odwracasz zupełnie głowę od publiczności, to znaczy, nie oczekujesz, że mi odpowiecie, to było pytanie retoryczne, żeby każdy dobrze zrozumiał, teraz nie odpowiadamy. Bo czasem jest ktoś, kto tego nie złapie z pierwszego rzędu i coś tam będzie próbował powiedzieć, a raczej nie będzie to, co Ty chcesz powiedzieć, bo Twoja prezentacja jest tak przełomowa, że nie spodziewasz się, że oni będą to wiedzieli. Więc no właśnie, Ty możesz się przechadzać spokojnie gdzieś tam patrząc w bok. Zadając pytanie mogę się przechadzać w bok, jasno dając do zrozumienia, że nie pytam Was na serio.
Głośno myślę.
Ale okazuje się, że nasze mózgi są tak okablowane, że jeżeli powiesz pytanie językiem włączającym, tu i teraz i oni są bohaterem tej historii, to zaczną słuchać. I to nagle widać, uszka do góry, oczka do góry, jak na prerii – co? Co? To o mnie, jakby było dla mnie! Story of my life. I masz kawałek, parę minut ich ekstra uwagi i ładujesz, ładujesz swoją treść. Jak się ich uwaga wyczerpie, to co robimy? Następne pytanie. I następne, i następne, i następne i tak mamy już 45 minut i pytaniami doprowadzam do tezy kończącej.
Te mózgi się tam nie wyparują?
I to jest piękne! Powiem Ci, osiem godzin można to robić na szkoleniu ośmiogodzinnym. Piękne jest jak na koniec dnia przychodzą do Ciebie ludzie tacy zmęczeni na twarzy – „Ej, nie wiem, jak Ty to robisz, ale myśmy się nie mogli na minutę oderwać, nawet fejsa nie otworzyłem, czy jakiś innych pierdół, cały czas słuchałem. Jestem mega zmęczony, ale bardzo Ci dziękuję, bo jeszcze nikt mnie tak nie zmęczył”.
Nie przetyrał.
I wtedy, jednak to działa. I znowu to działa. No ale dobrze, popatrzcie, jeżeli mamy te 45 minut i tam będziemy ładować pytanie, co pięć minut, to dziewięć pytań nam wychodzi. To będzie taka trochę dziwna prezentacja, pytanie za pytaniem, za pytaniem, za pytaniem. No i na koniec ta teza kończąca, super. Więc przy tak długiej prezentacji, można się pokusić o włożenie struktury wyższego rzędu nad to wszystko jeszcze. Czyli te pytania mogę sobie pogrupować jakoś, żeby jakoś tę narrację ogarnąć. Jakie są typowe narracje, no to wszyscy wiemy. Nie mogę wyłączyć teraz mówienia pytaniami, jak zauważasz.
No właśnie.
Dla mnie to jest super. Pewnie wszyscy sobie czytali, że jest tak zwany łuk narracyjny.
To myślę, że możesz wytłumaczyć.
Łuk narracyjny to nie jest to co Pani na języku polskim w czwartej klasie uczyła, że jak się pisze rozprawkę, to jest wstęp, rozwinięcie i zakończenie, bo to jest mega słabe.
No ale jest jakaś koncepcja, prawda?
Dzień dobry, na wstępie chciałem powiedzieć to, to i to, teraz to rozwinę i teraz reasumując ble, ble, ble.
Inteligentnie brzmi.
No to okej, to jest taka strukturka. Dobra, jeśli moim celem jest odwalenie chały, kazali mi, zmusili mnie, przyszedłem, zrobiłem, nie wyrzucili mnie przez okno, ok. Ale jeżeli chcemy coś więcej osiągnąć, żeby to było bardziej atrakcyjne dla ludzi, najprostszą strukturką jest triada. Czyli znowu jest triada, mamy trzy części, ale nie takie naiwne, wstęp, rozwinięcie, zakończenie. Przykładowo mogę zarysować problem, że to równanie techniczne ma taki problem, my badaliśmy jego skutki, one są takie i takie. A to są teraz inne opcje. I w ten sposób mogę sobie podzielić na trzy części moją prezentację. W środku zawsze tej części triady, widzicie, ja tutaj rysuje takie slajdy, pytaniami sobie ładujemy, już jest troszkę lepiej.
Czyli, żeby nie było tych dziewięć pytań, to poszatkujemy na trzy.
One mogą być jakoś pogrupowane. Inny przykład pogrupowania. Ma jakieś rozwiązanie, ma jakieś problemy to jest inne rozwiązanie. Zestawiam sobie dwa rozwiązania w pierwszej części. Z nich wyprowadzam, że żadne z nich nie jest dobre i ładuje trzecie na przykład. Nikt się tego nie spodziewał, a jednak o kurde, twist. Zależy co będzie naszym celem, ale można sobie to w ten sposób rozegrać, że możemy sobie zacząć od wniosku, dobra, to się robi tak, ale trzeba zapytać – na pewno sprawdziliśmy wszystkie opcje? I dopiero wtedy sprawdzasz opcje i na końcu stawiasz jeszcze bardziej generyczne pytania. Ale tak generalnie chodzi o coś zupełnie innego, zostawiasz ludzi z tym „O kurde, jest coś więcej, on to wie, a ja tego nie wiem”. I jasno pokazał, że nie możemy tego wiedzieć. A więc na różne sposoby można by tutaj zagrać w tym wszystkim, żeby było troszkę ciekawiej, troszkę więcej emocji. Dobra, triada, to jest taka najprostsza strukturka. Inną strukturką jest mapa. Na przykład, jeżeli typowo robimy prezentację techniczną, to nie za bardzo jest jakieś miejsce na narracje. No bo jeżeli pokazujemy ludziom jakiś nowy framework do robienia stron internetowych, no to jaką narrację tu zbudujesz? Można silić się na jakąś Katarzynę, która odkryła ten framework jak była jesienna noc i słońce padało na podłogę.
Tak, tak, to jest storytelling nie na miejscu.
Niekoniecznie. Można rozbić sobie prezentację, stworzyć taką mapę. Mapa może się składać z takich, fizycznie mogę ją narysować. Mam problem, rozwiązanie. To rozwiązanie generuje nowy problem. Ten problem ma kilka rozwiązań. To jest taka mapa jakby jak w grze dla trzylatków, gdzie się hipkiem chodzi tam po jajeczkach i się przechodzi jakąś przygodę. Bardzo prosta strukturka, chodzi tylko o to, żeby każde kolejne jajeczko się na czerwono podświetli, teraz jestem tu i sobie gadam siedem minut, teraz przechodzę tu i sobie gadam. Robię sobie tak zwane mosty, czyli mówię o tym, bo to się łączy z tym, jest mi potrzebne do tego, do tego i do tego.
Ale mówisz w kontekście takiej mapy, ale też takiej osi czasu? Na tym samym to polega, że jest jakiś jeden element, później drugi, trzeci, coś wynika z czegoś, tak?
Tak, tylko ja to bardziej widzę, że to się rozgałęzia. Bo jakieś takie rzeczy bardziej techniczne mogą mieć kilka rozgałęzień, więc to nie będzie linia, ale taki graf. Graf to jest… tak jak miasto na mapie. Jest wiele miast połączonych bardzo wieloma drogami, czyli jest wiele przejść między dwoma punktami, o, to jest graf. I mogę ludziom pokazać, słuchajcie, mogliśmy teraz przejść stąd tu, stąd tu, ale jako ekspert zalecam przejście stąd tędy, bo ono jest jakby najbardziej optymalne w pewnych kontekstach i mogę to wypowiedzieć. Ty to dodajesz, oprócz tego, że ten schemat jest bardzo skomplikowany, to Ty masz tę wiedzę ekspercką, w której ja Was najlepiej przeprowadzę, czy przychodzę do Was jako przewodnik, w roli przewodnika.
Czyli znowu „Przychodzę do Was jako…”. Zauważyłam teraz, że znów użyłeś tego konstruktu.
To może być nasza strukturka.
Moment, bo ja widzę, że jest jakieś pytanie, natomiast nie widzę go tutaj. Zupełnie mi się chat nie wgrał, także z racji tego, że jakieś pytania się pojawiły, dosłownie na chwilę oderwę oczy od kamery. O Boże, ich jest kilka a mi się tu chat nie załadował! Dobrze, dokończ myśl, a ja tych parę pytań Ci zadam.
Co do strukturek, jeszcze mamy ten słynny łuk narracyjny. Polecam go bardzo, jeśli chcecie poświrować, już się nudzicie i chcecie naprawdę te triady Wam się znudzą i te mapy Wam się znudzą, można poświrować i użyć łuku narracyjnego. Polecam bardzo książkę Tom Campbell. Campbelli jest wielu, jest fizyk.
Dość popularne nazwisko.
Tak, chyba Tom Campbell „Podróż bohatera” i „Bohater o tysiącu twarzach”. Okazuje się, że facet skategoryzował kilkanaście takich wzorców przy opowiadaniu historii. Przeanalizował jakieś opowiadania i religijne i świeckie z paru tysięcy lat ostatnich i okazuje się, że one mają pewne wspólne strukturki. Spisał to w książce, cały Disney bazuje na jego strukturkach. Tam się znajduje tylko tło. Czy ono jest w morzu, czy na sawannie, to nie ma znaczenia.
Ja wiem, zauważyłam, że te wszystkie, nie wiem, na przykład opowieści, historie księżniczek, czy kogoś tam Disneya, to jest ciągle to samo. Zmienia się w ogóle otoczenie, czy tak jak mówisz, to jest morze, woda, Azja, Afryka, Europa.
Czy są miecze laserowe, czy tam jakieś patyki, to nie ma znaczenia. Historia jest taka sama. I w ogóle pierwszą implementacją, użycie wiedzy Campbella były Gwiezdne Wojny w ogóle, Campbell się znał z Lukasem w ogóle przy okazji. Ale wracając, jest tak zwana podróż bohatera, czyli na początku budujemy kontekst. To jest nasz Gwidon, Gwidon żyje sobie w wiosce, ma jakąś rutynę. Nagle coś go wybija z tej rutyny, wołanie, porwali księżniczkę, ukradziono mikrofilm, bomba atomowa, cokolwiek. I Biegnie. Gwidon wychodzi z tej wioski, Nemo się zgubił, czy coś, nie ważne, nie ma to żadnego znaczenia. I na swojej drodze spotyka archetypowych bohaterów, tak zwane demony, coś, co go powstrzymuje, jakiś archetypowych sojuszników, dają archetypowe narzędzia, którymi na koniec pokonuje tego archetypowego smoka, czy coś. I osadza się w nowej rutynie. Przykładowo był sobie programista JavaScriptu, który codziennie przychodził i odświeżał sobie biblioteki – to jest taki żart w JavaScripcie, że mu się zmienia biblioteki, że tam umie ściągnąć.
Każdego dnia.
I myślał, że taki jest świat, aż nagle usłyszał wołanie na jakąś konferencję, na jakiegoś tam innego narzędzia, ale nie chciał tam iść, ale coś mu się okazało, że chomik mu tam zdechł i musiał polecieć i tam się znalazł. Chomik był takim miejscem. No i tutaj po kolei spotykał jakichś bohaterów i musi być coś, co chce uratować, czy pokój na świecie, czy księżniczka. Więc powiedzmy, że projekt mu się sypał i od tego zależały losy sklepu warzywnego, w którym pracowała jego babcia i spotkał dziewczynę, która pokazała mu, że jest inny świat, że w Turbo Pascalu też może fajne kodzik pisać.
Popłynąłeś z tą historią, ale generalnie czekaj, żebyśmy wszyscy to dobrze zrozumieli.
To jest historia na całe 45 minut, taka oś cała. Tam w środku można by sobie władować, ale teraz sobie wymyślam, ale nie, nie róbcie tego. Z nudów można to robić.
Dokładnie tak. Czyli najpierw jest jakiś bohater, który jest w jakiejś rutynie, musi nastąpić jakaś zmiana, w zasadzie najpierw bodziec, potem zmiana i ona jest w dobrej rutynie. Bardzo upraszczając oczywiście, bo ja bardzo teraz bardzo spłaszczyła i bardzo uprościłam.
I z tego się robi dwugodzinny film.
Na przykład “Gwiezdne Wojny” i te sprawy.
W ogóle warto Campbella przeczytać to Wam oszczędzi czasu, już nie będziecie oglądać tych filmów.
No tak, bo już wiadomo, co będzie dalej. Ale rzeczywiście, to też jest bardzo często powtarzana struktura przez ludzi, którzy szkolą ze storytellingu tych wszystkich storytellerów. Tak jak mówisz, jest bohater, jest bodziec, zmiana, coś, co go tam zachęca do tej zmiany i potem jest już w tej zmianie.
Po prostu jest niesamowicie ciekawe.
Rzucę sobie okiem zatem na te pytania. O, rzeczywiście mi się chat tutaj nie załadował, a pytania są. Dobrze, zacznę od pytania takiego trochę retorycznego – Czy Prezi już nie jest trendy? To jest pytanie na krótką odpowiedź.
A, bo ja używałem Prezi dawno temu.
Każdy kiedyś używał Prezi mam wrażenie.
I powiem Wam tak. Ja bardzo lubię Prezi, ja osobiście. Dużo ludzi na konferencjach zarzuca mi w komentarzach, że „O, używa Prezi, to już jest niemodne od pięciu lat”.
Passe.
Ale ja używam Prezi nie dlatego, w ogóle nigdy nie patrzyłem na jakiś mody, to mnie nie interesuje. Bardziej dla mnie Prezi pozwala tak jakbyś miała malowidło naścienne w jaskini i sobie takim zoomem sterujesz i pokazujesz. Narracja to jest prowadzenie takiego okna patrzenia na tę całą płachtę, na to malowidło i to mi bardzo pomaga, bo ja mam w główce swojej, prywatnie, taki model pamięci kinestetyczno-wizualnej, czyli dla mnie rzeczy są ustawione jakoś tak.
Ale chyba nie każdy tak ma.
Nie każdy. I to Prezi jest nie dla uczestników, bo oni tego nie znają, to jest dla mnie. Ja teraz siadam do prezentacji, którą robiłem osiem lat temu. Klient nie wiem, ma jakiś firmowy event, dziesięciolecie firmy. Panie Sławku, Pan tę prezentację o komunikacji, Pan to pokaże.
I wracasz do tych materiałów sprzed ośmiu lat?
Ja wiem gdzie to jest, ja nie muszę nic przypominać, bo to w mojej główce jest tak posortowane. Mi to pomaga osobiście, tylko wiecie, Prezi jest fajne wtedy, gdy używamy go właśnie w ten sposób, że przechodzę po głównych narracjach. Dużo ludzi używa Prezi tak, ma slajd, następny slajd. Tylko głupkowaty obrót po drodze.
Tak, takie rozpraszacze.
Głupkowate zoomy, one nie do tego służą.
Także Michał dobre pytanie, bo tutaj Michał nam zadał kilka pytań. Jedno to jest to. To ja jeszcze dorzucę z mojego doświadczenia odnośnie do slajdów. Niekoniecznie Prezi, ale Powerpoint. Powerpoint jest dla Ciebie, dla trenera, dla prezentera. Power Point nie jest dla słuchaczy, bo chodziło, żeby nie wiem, jakie tam były piękne grafiki, to ważniejsze jest, jaką wartość w tym przeniesiesz. Przecież nikt nie ogląda prezentacji, żeby czytać ze slajdów.
PowerPoint to jest zmieniarka zdjęć.
No tak.
Fajne zdjęcie sobie wrzucę, które pomoże mi podbić emocje, to też bardzo ważne, jaka jest rola slajdów. Czy jest informacyjna? Nie sądzę, ludzie tego tak nie zapamiętają. Mogą dać na koniec wydruk tych smutnych slajdów, jeżeli jest taka konferencja wymaga, że handout, żeby był, ok, to sobie na pewno poczytają. Ale po to są slajdy takie, żeby dać linka. Natomiast slajd może podbić emocje, być zapowiedzią czegoś, co nadchodzi, może być puentą, może być kamieniem milowym w historii. To jest jakiś obrazek, jakieś słowo, a nie jakiś kontent. Bo jak jest kontent, początkujący prelegent ma tendencję albo będzie czytał te bullety i nie ma nic gorszego, stary ja już to przeczytałem.
Dokładnie.
Już mam to w cashu. I ja bym się zabił, tylko żeby nie słuchać, jak Ty to czytasz, ja już to przeczytałem, proszę przewiń się, daj mi spokój. A jak jest lepszy ruch, tak bardzo się przejął swoją rolą, to się nauczył na pamięć. I recytuje, a nie czyta.
Czasami odwrócony do tego, co jest napisane, ale on to recytuje.
I recytacja jest super, jak jesteś aktorem. Natomiast jak recytujesz to, jak dziecko w drugiej klasie podstawówki, takim monotonnym głosem „Ala ma kota, kot ma wszy, Ala ma jedną a kot ma trzy”, jejku nie. To już lepiej zostawić i przeczytajcie sobie. I byłem na takich prezentacjach, serio.
Poważnie?
Przeczytajcie sobie to, zapoznajcie się z tym.
O Jezu. Ok.
Ale to tez jest dobry zabieg. Można go raz użyć, słuchajcie. Jest taka sytuacja, że teraz musicie się zapoznać z pewnym rozporządzeniem Unii Europejskiej, proszę się zapoznać. Kpisz z tego, że ktoś mi kazał, żeby Was zapoznać z tym. Zapoznajcie się już. Serio Pani to czyta? I to możesz tego użyć jako kpiny, ale raz.
Bez przesady. Z drugiej strony też ludzie nie potrafią jednocześnie czytać i słuchać, więc nie ma takiej możliwości, żeby oni Ciebie słuchali z zaangażowaniem i czytali slajdy.
Jak już musimy te bullety wkładać, bo mamy taką potrzebę super mocną, to można łatwo w Power Poincie, żeby się pojawiały stopniowo.
Tak, w Power Poincie też się akurat da.
Domyślam się, że też, ale tak chciałem zażartować z tego.
Ok. Wiesz, że tak popłynęliśmy, że nam się prawie czas kończy, a mamy jeszcze dwa pytania i bardzo Wam dziękujemy za te pytania. Zaraz na nie odpowiemy, najwyżej chwileczkę przedłużymy, może nas z biurowca nie wygonią.
Dla mnie jest ok.
Dobra to ok. Kolejne pytanie od Michała – jak mówić do – branżowe stwierdzenie, leśnych dziadków? Czyli tłumacząc osobom nieznającym branży: osób, które niekoniecznie są nowoczesne.
Znaczy leśny dziadek jest w branży, tylko, że do tyłu.
Jest druga część tego pytania – do leśnych dziadków, którzy nie chcą się już szczególnie rozwijać, nie są ambitni, ale po prostu muszą nabyć tę wiedzę? Pytanie od Michała. Dzięki, Michał. Teraz odpowiedź od Sławka. Jak mówić do leśnych dziadków?
Aż mnie korci, bo ja lubię trudne prezentacje z nudów po prostu, bo takie łatwe są nudne już.
Ok.
No dobrze. Po pierwsze trzeba się postawić w butach tego dziadka. Bo skąd wiesz – zadam prowokatywne pytanie, że Ty masz rację, a nie oni? Może oni znają prawdziwą prawdę i wiedzą, że to, co chcesz powiedzieć jest w ogóle nieistotne, to nic nie zmieni i te stare technologie z lasu są lepsze.
Ten Turbo Pascal na przykład.
Na przykład. Skąd wiesz, że masz coś ciekawego, wartościowego do powiedzenia? Skąd to wiesz? Jeżeli sobie zadasz to pytanie, a może wcale nie masz. Może Tobie się tylko wydaje, że jest nowszy to jest lepszy. No sorry, od lat siedemdziesiątych nic nowego w IT się nie pojawiło. Strumienie zdarzeń były, reaktywne funkcje w oprogramowaniu było. W latach siedemdziesiątych były dozwolone silne substancje psychoaktywne, teraz zrobię wybieg, wtedy był wybuch kreatywności, teraz nic nowego nie wymyślono, więc może mają rację. Jeżeli Ty sobie odpowiesz na to pytanie, no to już jesteś do przodu, bo możesz tę narrację zbudować. Teraz, jeżeli faktycznie odkryjesz, że to, co masz do powiedzenia jest fajniejsze, to teraz musisz pytaniami doprowadzić ich do tego wniosku. I teraz bardzo ważne jest coś takiego, co się nazywa meta programy, czy dominujące struktury poznawcze, jak ludzie sobie w główce sortują informacje i na przykład taki leśny dziadek może mieć, jest coś takiego, jak kierunek autorytetu. Wewnętrzny – ja wiem najlepiej, ja się muszę przejechać samochodem, żebym wiedział, czy go kupię. Zewnętrzny autorytet – Goździkowa co poleca, co mówią badania i tak dalej. Jeżeli mówisz do leśnego dziadka, który ma wewnętrzny autorytet, to on nie powie, on nawet w dupie nie ma tego, co mówi wujek Bob, czy Martin Fuller, czy inne gwiazdy, on sam wie najlepiej. I takich osób się nie da przekonać. Jedyne co masz zrobić, to zadać pytanie. Właśnie ludzki mózg ma tę cechę, że jak zadasz pytanie, to jest taki robaczek, który drąży sobie dziurkę w główce. I Ty go nie przekonasz w trakcie prezentacji, on dniami będzie chodził z tym robaczkiem i robaczek zrobi robotę. Więc to pytanie, które zadasz, słuchajcie, technologia, w której to robicie jest super, ale zaprzecza. I zastanawiam się, w takiej sytuacji, problemie, jak byśmy je rozwiązali? Pewnie tak, tak i tak. To jest super pomysł. I zastanawiam się, co by było, jakbyśmy to chcieli rozszerzać, testować i tak dalej. Oczywiście testowanie nie ma sensu i zastanawiam się, co by było w sytuacji, gdyby jednak coś tam, coś tam, ma to sens? Więc tylko kruszysz ten mur od środka tym robaczkiem, to się inaczej nie da z takimi ludźmi. Można prowokatywnie tego Gwidona – to jest Gwidon z lasu. Musisz znać tych ludzi, czy sobie możesz tak z nimi pograć, czy nie. Albo właśnie odwrotnie, to jest super fajny koleś, on przed emeryturą chciałby coś tam jeszcze podziałać.
Jednak musi się nauczyć, tak? I właśnie nawiązując do pytania Michała, musi się nauczyć, więc robi ten krok.
Tak, bo podejrzewa, że będzie redukcja i będzie szukał nowej pracy, więc mu zaszczepiasz problem, który może podejrzewał, ale jasno i wyraźnie. Tak zwany kopniak w jaja z półobrotu, jak ja to nazywam. Na otrzeźwienie czasem. Coś czasem trzeba głośno wypowiedzieć coś, co ludzie mają gdzieś tam w domysłach. To jest tricky, bardzo trudna grupa, trzeba by ją trochę bliżej poznać. W sensie, na jakie techniki może sobie pozwolić.
Ale na pewno nie może sobie pozwolić na to, ale zaprzecza, czyli nie możesz sobie pozwalać na „Ale”, albo na zaprzeczenie. Czyli to, co robicie jest do dupy.
Dalej możecie sobie popatrzeć, ludzie niektórzy patrzą na świat, lubią różnice i nie lubią podobieństwa. Ja lubię różne rzeczy. Jaki pan chce samochód? Totalnie inny niż miałem, żeby wszystko było inne. Drugi powie – ja chce taki sam jak miałem, japoński, czerwony, z takim silnikiem. Dlaczego? Bo jeden się czuje bezpiecznie jak robi to, co dobrze zna, a drugi się czuje bezpiecznie, jak eksploruje nowe możliwości. I teraz być może nasz słuchacz pytający jest tym typem, który lubi eksplorować. Jak przyjdzie do leśnych dziadków, to słuchajcie, to co chce Wam sprzedać, zaproponować, jest totalnie różne od tego, co my robimy, to jest zupełnie inna bajka. Oni czują lęk, różne to złe, to inne, nie będzie działać. A jeżeli wiesz, że bardzo lubią podobne, słuchajcie, to jest to samo, co do tej pory robimy, tylko tam parę detali jest lepszych, jest trochę inaczej. To jest generalnie to samo, tylko tam parę zmian, tak żeby było szybciej, lepiej, wydajniej, to jest to samo.
Ale z drugiej strony nie wiesz, czy zawsze na sali będzie sto procent osób, które lubią podobieństwa, nie? Trzeba to wyważyć.
Dokładnie. Teraz te dwie retoryki możesz sobie użyć w tej prezentacji, może to wygląda zupełnie na coś innego i faktycznie można tak na to patrzeć, natomiast jeśli spojrzymy na podobieństwa, to jest bardzo podobne do tego, co robimy, natomiast te rzeczy, które wychodzą źle, robimy zupełnie inaczej. I wtedy próbujesz sobie celować w te i te typy. Kupcie sobie książkę do meta programów. Jest ich pięćdziesiąt sześć takich par, o których mówię. Warto to znać jak budujemy przekaz, bo teraz, to co mówiłem o strukturce, mamy początek i koniec, mamy te pytania, mamy triadę, ale mówiąc pytanie, czyli pięć, siedem minut, tam w środeczku, w tych mikrostrukturkach, czyli jakich na przykład meta programów sobie użyję, to jest ważne, czy jednak dotrę, czy nie dotrę. Więc odpowiedź krótka, to nie są nowe rzeczy, no come on. Marketing i PR, i propaganda ma tysiące lat w naszej cywilizacji, więc te rzeczy są spisane, skatalogowane i ja mogę później podlinkować tematy do poczytania.
Byłoby super. W ogóle rzeczywiście widzę, że mi się chat nie załadował, bo tu jest cały Fanklub Twój. Fanklub Sławka już jest – hej, heja i tak dalej. Ok. Nieźle z tym chatem. Jeżeli macie jeszcze jakieś pytania, o jeszcze będzie czas na jedno jakieś ostatnie, a w międzyczasie zadam pytanie Łukasza. Łukasz Doszczeczko, mam nadzieję, że nie przekręciłam. Pytanie – jak reagować na spadek zainteresowania w trakcie prezentacji?
Ojoj. Spadli. Nie, nie, to Ty spadłeś. To Twoja wina, nikogo więcej.
Z drugiej strony cały czas o tym mówisz, o konstrukcji, która będzie trzymała ich zaangażowanie. Więc jeśli dobrze te wszystkie wskazówki zastosuje, te wszystkie wskazówki od Ciebie i będzie trzymało to zaangażowanie słuchaczy wysoko, to ni będzie problemu ze spadkiem. Problem się może nie pojawić.
Ja jestem po takiej szkole komunikacji, że w komunikacji jest nadawca komunikatu i odbiorca komunikatu. Masz dwa device’y. I nadawca komunikatu odpowiada za treść komunikatu.
Tak. Jak Cię ktoś nie zrozumie, to przez Ciebie.
Moja wina, nikogo więcej. Ja nie zrobiłem researchu, oczywiście, po czym poznajemy spadek zainteresowania? Najprościej, że patrzą w telefon. To jest duży problem, bo teraz musisz się wybić i odzyskać to zainteresowanie. Dużo wcześniej zaczynają się wiercić, przewracać oczami, patrzeć po sobie. Takie pierwsze rzeczy, chyba że mają nawyk, to od razu po telefon, ok, no trudna publiczność. No po prostu coś robimy źle. No sorry, jak oglądamy prezentacje na TED-zie, dobrą prezentację, to jest piętnaście minut, to jakbyś wskoczyła do Krainy Czarów Alicja – daj mi tego jeszcze. Bo tego nie możesz skończyć, bo jest takie dobre. Z serii do mózgu, ja chce jeszcze więcej. Jak oglądasz dobry film akcji – jeszcze więcej. Właśnie, à propos nie można przesadzić. Ja już się kawa zaczynam robić.
Ta kawa sprzed godziny.
Okazuje się, że to są stare badania. Hitchcock już to wiedział, że nadnercza, które produkują hormony takie do akcji, do działania, nie sączą tych hormonów non stop, tylko wyrzucają je średnio co cztery minuty, jest wyrzut. I teraz filmy Hitchcocka i dobrze zaplanowane levele w grach, bo mam kolegę, który projektuje levele w grach i on to wie. Strzelasz, strzelasz, strzelasz i odpoczywasz, odpoczywasz, rozglądasz się, chodzisz.
Dlatego się pytałam o to wcześniej, czy tam komuś mózg nie wyparuje i się nie przegrzeje, no bo nasz mózg nie może być cały czas na wysokich obrotach, bo byśmy się zjarali. Procesor by się spalił.
Znaczy no tam 45 minut wytrzymają. Jest coś takiego jak attention span, możecie sobie poczytać, okno uwagi, jak długo ludzie są w stanie utrzymać uwagę na jakiejś rzeczy. I to okno uwagi maleje. Dziesięć lat temu wykonywało 45 sekund, bo i tak były formatowane wiadomości w radiu, w telewizji. I pytanie, co jest przyczyną, a co jest skutkiem? Format w telewizji, w radiu i w internetach, czy ludzie, co jest pierwsze, co jest drugie i teraz nie wiem ile, nie czytam najnowszych badań, ale to spada, więc jak sobie gadasz, gadasz, gadasz, powiedzmy trzydzieści sekund trwa attention span, zmiana! Nowy obrazek na slajdzie, nowy jakiś wątek, nowy przykład, nowy coś. I oczywiście, ludzie, którzy wolniej trybią, się pogubią tutaj. Ale widzisz, jaką masz salę, czy masz takich ludzi z ADHD w stylu. Co się jeszcze dzieje? Jako prelegent prawdopodobnie oddychasz nieumiejętnie. Jak tego nie ćwiczymy, na pewno oddychamy nieumiejętnie. Czyli łykamy bardzo dużo powietrza, co ja teraz, bo się zajarałem mega tym tematem, nałykałem się powietrza.
Plus jeszcze tu lampy walą w oczy i robi się coraz to wyższa temperatura w pomieszczeniu.
Tak, wpływa, bo mamy tutaj dwa reaktory atomowe, których wy nie widzicie. Łykasz tego powietrza, to wcale nie jest hiperwentylacja, wcale nie mamy za dużo tlenu we krwi, tylko gdy jest zbyt szybkie łykanie powietrza, nie ma tutaj wymiany tlenowej, więc tak dwutlenek węgla nam nie wychodzi z krwi przez płuca. Więc mamy za dużo CO2 i to jest taki stan między ADHD a zombie, jak Ty dostatecznie długo gadasz, wchodzisz w taki flow, taki szybki wtedy. Czy to jest złe? No ok, ludzie zniosą ten ostatni kwadrans, jak będzie to osiem godzin, może być to za dużo. Ale jeżeli jesteśmy w kontekście prezentacji, to wytrzymają chyba tyle.
Dobra, rzucę jeszcze okiem na pytania. O, jeszcze coś mi się pojawiło. Ok, jeszcze Łukasz dopytuje – oczywiście, że jest to problem osoby prezentującej – tak, jak mówiliśmy, komunikat wychodzi od nadawcy, i to na nim jest odpowiedzialność, ale – czy istnieje coś, czym można zareagować? Pytaniem na przykład, żeby wybić? To tak moja teraz myśl.
Jesteśmy zwierzętami i uwaga, paluch prosto pionowo do góry, nie może być zgięty, bo to nie działa. Patrzysz prosto na nich – uwaga! – teraz powiem coś, co będzie dla Was bardzo ważne. Krótki komunikat jak w wojsku i wtedy to wybija. Co, co, co?
I te surykatki.
Nawet jak ktoś siedzi w telefonie, to co? I możesz to stosować non stop, co parę minut i to dalej wchodzi.
Poważnie? Żeby nie przegiąć.
Teraz powiem coś bardzo ważnego. Nie, jak mam nudny moduł szkoleniowy, ale taki naprawdę z muła, ale musi być. Uwaga, spotykacie się z takim problemem – a, zaoszczędzi nam problemu, nie będę sam musiał. Uwaga – to Was kopnie, na pewno prędzej, czy później traficie na ten problem – no ok. No i ładujesz. Powiem właśnie taką historię, kiedyś widziałem taką sytuację, ta historia powinna nawiązywać do realnego, bardzo szybko dojść do problemu. Jest sytuacja, że mamy taki system, takie parametry, takie coś, czyli coś, co ich dotyczy i w takiej sytuacji, to, to i to się zadzieje. Szybkij komunikat – skróciłem zdania automatycznie. Są prostsze, są takie wyrzucone bardzo szybko.
Po tym i uwaga, po tym komunikacie uwaga.
Bo ja sam siebie ustawiam w surykatkę, na mnie to też działa, to nie jest manipulacja na nich. My jako zwierzęta się przełączamy w inny tryb i ja też, ja dokładnie tak samo. Paluch prosty. To tak nie działa.
Poważnie, aż taka jest różnica?
I uwaga, ja nawet sam nie umiem. Jak zrobię tak, to cała ta powięź idąca tutaj od palucha się napnie, moja przepona wyrzuci to powietrze szybciej, niż jak będę tak, wyrzuci wolniej to powietrze. Na poziomie tłoku, tego tłoczącego powietrza. To będzie dla was takie łatwiejsze, z takim sztywnym paluchem.
O oddychaniu, o dykcji moglibyśmy gadać chyba drugie tyle. Mieliśmy zresztą jeden webinar na ten temat z logopedą. Z logopedą medialnym, który szkoli aktorów w kontekście.
A to od razu, żeby Was nie straszyć, prezentacja techniczna dla branży IT, możesz seplenić, możesz źle oddychać, jeżeli będzie kontent, jeżeli mięcho będzie merytorycznie dobre, w miarę dobrze sformatowane, odbiorca techniczny bardzo dużo Ci wybaczy. On wybacza. Nie musisz być Krzysztofem Ibiszem.
Z dykcją nie wiadomo jak poprawną.
Tak, będzie okej. Nawet powiem więcej. Zakończymy już, bo będziemy musieli już kończyć, powiem Wam więcej przypowieścią. Mam bardzo dobrego przyjaciela, który jest ponad pięćdziesięcioletnim mentorem, który mentoruje, top management, chodzi w garniturach i tak dalej. Cały czas w branży IT, tylko tam w top management. I kiedyś przyszedł na konferencję do programistów i zrobił prezentacje, mega fajne narzędzia, naprawdę według mnie super, to nawet o tych meta programach mówił, to co Wam dzisiaj powiedziałem. Jest mega dobry. I zrobił to zbyt dobrze. Wyglądał jak milion dolarów, mówił jak milion dolarów, na koniec ile osób podeszło do niego zadać pytanie i pogratulować? Zero. Ile osób zadzwoniło i napisało do niego? Zero. Mówiąc wprost, był zbyt zajebisty. I naprawdę czasem, jeżeli twoja `prezentacja jest sprzedażowa, sprzedajesz jakąś ideę, produkt czy siebie, no to ok, jest coś takiego jak gry statusowe. To jest zupełnie osobny temat, status. Możesz mieć troszkę wyższy status niż grupa, no bo raczej nie kupisz czegoś od osoby o niższym statusie. Delikatnie wyższy, ale nie za wysoka ta różnica może być, bo…
Musisz być taki ludzki, prawda? Żeby ktoś chciał się w ogóle z Tobą komunikować.
Dokładnie. Nieprzekraczalna jest ta granica, jesteś taką dziesiątką, do której nikt nie podchodzi po prostu. I tym mi się wydaje, że możemy zakończyć.
Tym pięknym akcentem. Dziękujemy Wam wszystkim bardzo za dzisiejsze spotkanie. Na zakończenie jeszcze raz zachęcam do dołączenia do grupy Wystąpienia publiczne bez tajemnic. Ciebie tam chyba jeszcze nie ma, w ogóle to jest jakiś taki błąd, bo tam jest prawie dwieście osób, a Ciebie jeszcze nie ma w moim klubie na fejsie.
Nie umiem kliknąć.
A, okej.
Nie umiem w grupy.
Zachęcam też do dołączenia do Instagrama mojego. Wy macie jako Bottega?
Nie wiem, co to jest.
Nieważne. Ale jest fanpage Bottega IT Minds, więc to na pewno. Zachęcamy.
Jest.
Jest strona bottegaitminds.com? Jeśli dobrze pamiętam.
bottega.com.pl
Dobra i coś jeszcze. Mówiliśmy wcześniej o tych szkoleniach.
Możecie sobie na YouTubie zobaczyć moją prezentację „Jak prezentować swoje pomysły przed osobami technicznymi i nietechnicznymi”. Gdzie to, o czym mówiłem, ta cała strukturka, to jest w godzinę wytłumaczone. I też jest ciekawa prezentacja „Jak dogadywać się z obcymi formami inteligencji?”, czyli osobami innymi, niż my.
I to nie chodzi naprawdę o obce formy inteligencji, tylko że ktoś trochę myśli inaczej.
No my programiści tak postrzegamy inaczej to źle. Więc tam jest około dwóch i pół godziny takiego kontentu, gdzie konkretne techniki są rozpisane. I to jest też jak najbardziej do zastosowania bardziej w treści. Jak już te konkretne pytania wypowiadasz, to jak je wypowiadać, żeby to w miarę trafiło do szerszego grona, niż tylko Ty i garstka ludzi podobnych do Ciebie, tylko troszkę szerzej.
I prezentacja jest dostępna na YouTubie? To są dwie prezentacje.
Tak.
To ja wyślę w mailingu do uczestników, którzy byli zarejestrowani na dzisiejszy webinar, wyślę te dwa linki, tak, żeby każdy miał od razu łatwy dostęp.
Dobra.
Dzięki wielkie za dzisiaj! Dziękuję Ci bardzo!
Dzięki!
I do zobaczenia! Cześć!
Podaj dalej
Jeśli spodobał Ci się ten podcast – będzie mi bardzo miło, jeśli go udostępnisz w swoich social mediach korzystając z poniższych ikonek lub po prostu przekazując im link. Będę Ci wdzięczna za pomoc w dotarciu do nowych osób 🙂
- Jak poradzić sobie z porażką w biznesie? 6 lekcji z życia - 29 kwietnia 2024
- Ice Breaker – czyli jak angażować uczestników Twoich warsztatów? - 10 marca 2024
- Webinar – jak go promować? - 9 marca 2024